Dolomity od kuchni
Tłusto, prosto i smacznie fot. D.Szymborska |
Na początek wegetarianom dziękujemy, a wegan to nawet nie zapraszamy.
Biegam po Dolomitach już trzeci sezon i nie mam wątpliwości, że tutejsi
kucharze, uważają, że dobre danie to takie, które ma dużo mięsa, danie świetne,
to takie, które ma jeszcze więcej i do tego tłustego mięsa, a doskonałością
jest samo mięso!
Zupy mają tłuste oka, kapusta kwaszona podawana jest z boczkiem,
wszystkie sosy są mięsne. Wegetarianin może jeść makaron, weganin tartą
marchewkę.
Dolomity od kuchni, to zaczynając od śniadania – uderzenie glukozy i
kofeiny. Kawa, po której oczy wychodzą z orbit, do tego by oczy wróciły na
miejsce, dostawa cukru w postaci rogalików, ciasteczek, bez, czekolady. Po
takiej pobudce, można czekać do lunchu. I tutaj wstęp mają tylko mięsożercy.
Zupy, nawet jak z fasolą to na wywarze z kości. Makarony, najlepiej ze słoniną
i śmietaną. A wszystko po to by na kolację, zjeść mięso, najlepiej jagnięcinę,
albo wieprzowinę, do tego makarony z sosami – w każdym mięso.
Dlaczego? Dlatego, że na wysokości ponad dwóch tysięcy metrów potrzebna
jest energia. Kuchnia regionalna, czyli taka, jaką preferowali górale to
potrawy mączne i mięsne. Do morza daleko, a do owcy na hali zdecydowanie
bliżej. Witaminy – kwaszona kapusta, ale zawsze z dodatkiem co najmniej boczku.
Gnocci, pewno ale z sosem mięsnym, najróżniejsze gulasze, serwowane z
pieczonymi ziemniakami. Do tego kiełbasy, często serwowane w postaci kotletów!
Szynki suszone, nogi świń pieczone, żeberka jagnięce…
A teraz dobra wiadomość, do tych wszystkich tłustych dań idealnie
pasuje wino i grappa. Nie żadne modne drinki ze stoków narciarskich tylko
najprostszy lokalny alkohol. A winnic tutaj w regionie Trentino sporo…..
Lubię kuchnie regionalne, ale po czterech dniach zaczyna mi brakować
lżejszego jedzenia….ale nie narzekam, bo jedząc lokalne dania nie narzekam na
brak siły, formy… owszem bywam zmęczona, ale tak zdrowo a nie z powodu złej
diety.
Lokalne jedzenie ma sens. Nie zawsze do mnie przemawia, ale wiem, że
działa. Tak jak nad morzem warto jeść ryby, tak tutaj sięgać po to co serwują
kucharze. Nie zaważajā na modę, na kuchnię fusion. Stawiają na proste
produkty, sezonowe – a mięso tutaj sezon jest zawsze, reszta jest tylko
dodatkiem…
Jeżdżę w Dolomity od 9 lat, czasem 2 razy w roku, i sądząc po tym, co piszesz, myślę, że bardzo źle trafiasz z miejscami do jedzenia. Oby kiedyś udało się lepiej!
OdpowiedzUsuńto zazdroszczę, bo jak jeździłam lata temu latem to też było mięsnie....oj bardzo....pozdrawiam :)
UsuńHej, bardzo dziękuję Ci za ten post. Wybieram się w Dolomity - po raz kolejny. W sumie zawsze skupiałam się na zwiedzaniu, oglądaniu terenu, a nie zwracałam uwagi na kwestie kulinarne i na ten aspekt tamtejszej kultury. Myślę, że tłuste jedzenie wynika z temperatury, która tam jest niższa.
OdpowiedzUsuń