Trening – Foodblogger Fest – zawody – szalona sobota się kończy….
Pewno bardzo smaczny, triathlonowy z pewnością, czekoladowy też.....dekoracja własna fot. D.Szymborska |
Budzik. Nawet nie wywołał reakcji – NIEEE, tylko niedowierzenie –
już?!?! Zęby, kurtka i do sklepiku po zakupy, bo śniadanie trzeba zjeść,
kanapki zrobić.
Punktualnie 8.30 byłam już w wodzie. Trening pod kątem zawodów. 9.37 –
kanapka w drodze do auta.
9.59 – dwie wielkie torby z
książkami dla fundacji w której pomaga znajoma bloggerka. Ręce dłuższe o dwa
centymetry i można iść na konferencję. Nie doczytałam, Foodblogger Fest zaczyna
się nie o 10 ale o 10.30 bo pierwsze pół godziny to rejestracja i śniadanie.
Nie powiem, nieźle. Że dobre przekąski, kawa, słodkości, to już
organizatorzy tego zlotu blogerrów kulinarnych, mnie do tego przyzwyczaili.
Jednak wódki i whisky to się nie spodziewałam. Kolejeczka po kolejną
kolejeczkę. Pasuję, bo a) przyjechałam autem, b) mam zawody za kilka godzin.
Zabawa z dekorowaniem torcików Wedlowskich przednia. Trochę smutno mi
się zrobiło jak pokazałam Maestro Czekolady, swój torcik, a ten pocieszającym
tonem powiedział, żebym się nie przejmowała, bo torcik ma jeszcze drugą stronę.
Ups. A dla mnie to on taki śliczny, w kwestii torcik…
A tutaj tyle znajomych twarzy, tyle plotek. Takie zloty mają bardzo
dużo uroku, myślę, że ten miał trochę zbyt dużo alkoholu.
Zerknęłam w historię bloga, cztery lata temu byłam pełna obaw jak w
świecie rzeczywistym wyglądają i zachowują się bloggerzy kulinarni, teraz w
2016 cieszyłam się na spotkanie! Jednak cykliczność tego wydarzenia ma duże
znaczenie. Część osób pozostaje w blogowym środowisku, część odchodzi, co ważne
wciąż przybywa nowych. Do tego oferta „zajęć dodatkowych” coraz bardziej
bogata, było w czym wybierać.
11.58 wychodząc dostaję, wziątki konferencyjne: książkę kucharską,
soki, bakalie, buteleczki miniaturki z whisky, torcik (który sama
udekorowałam), pisemko kulinarne….widać sponsorzy chcieli zadbać o bloggerów.
13.10 startuję, dowolnym na 50m. Dopływam trzecia.
14.19 dekoracja, dostaję dyplom, pozuję do zdjęcia.
17.03 wypijam whisky, które dostałam w prezencie, za 3 miejsce, za
udany początek weekendu….
18.50 padam, emocje, mocny alkohol i dużo ruchu, mikro drzemka i można
zacząć wieczór….
Taka sobota….a w tak zwanym międzyczasie zdążyłam zjeść obiad (pierożki
gotowane na parze), pojechać po pakiet startowy, bo przecież jutro też jest
dzień sportowy….
19.59 - publikuję post
Po treningu kanapka fot. D.Szymborska |
Jak mieszkałam w akademiku to moja współlokatorka wspominała jak smaczne są grillowane świnki morskie, tutaj również jadalne, tyle, że czekoladowe... .fot. D.Szymborska |
Początek konferencji fot. D.Szymborska |
Top Chef w akcji fot. D.Szymborska |
Przerwa w zawodach fot. D.Szymborska |
Przyjmuję gratulacje za wypływanie 3 miejsca fot. zawodniczka K20 |
Super! Pochwal się ile napływałaś na te 50 metrów. Podziwiam za start ze słupka (jak rozumiem) oraz profesjonalny nawrót??? Bo basen 25 metrów?
OdpowiedzUsuńRobert, chciałabym tak odpisać: jeszcze na słupku poprawiła pewnym gestem okularki, uśmiechnęła się do zgromadzonej publiczności. Nawet nie drgnęła, gdy zawodniczka obok o mało nie popełniła falstartu. Wyskoczyła w momencie gdy dźwięk gwizdka przeszył uszy zgromadzonych. Leciała długo, wodę rozpruła niczym igła, zniknęła pod powierzchnią, widać było siłę jej nóg. Wprawne ruchu i wynurzyła się po kilku metrach. Wtedy dopiero było na co popatrzeć. Nie było walki z wodą, było szybkie jej rozcinanie. Piękny nawrót, znów podwodne szaleństwo. A od połowy, po nawrocie prędkość taka, że sędzia ze stoperem aż stał wychylony by być pewnym, że uchwyci moment kiedy ona dotknie basenowego brzegu.
UsuńA cóż, było jak było, trzecie miejsce zawsze cieszy, poprawy czasów też, a świadomość, że jest nad czym pracować jest na tyle duża, że dziś, w niedzielę, też pójdę na basen…
Pozdrawiam
Dota
Basen basenem a City Trail uciekło !!!
Usuń