XXXVI Półmaraton Wiązowski – relacja
Selfie chwilę po biegu, już w suchym swetrze z pięknym medalem |
Przez 36 lat ludzie nie polubili biegaczy. Serio. Na trasie
półmaratonu, czyli w kilku wsiach kibice stali przy nowych domach, przed te
stare, pamiętające wiele edycji biegu nikomu się nie chciało wyjść. Ot
nieprzejezdna w niedzielę droga. A szkoda, po Suszu, który kibicuje
triathlonistom, wiem, że możliwe jest miłe przyjęcie sportowców…. Tym bardziej
doceniam pracę młodych wolontariuszy podających wodę i herbatę, panią z mapetem
– kukiełką, te kilka osób z trąbkami – dzięki, że byliście!
Ciężko mi znaleźć czas na długie wybieganie, to wybrałam – pół niedzieli na wsi – z tego 1.53 biegiem. Ot
wybieganie zakończone medalem, do tego takim ślicznym!
A było tak: pobudka, śniadanie i wycieczka samochodowa, trzeba wcześniej
przyjechać, żeby znaleźć miejsce do zaparkowania. Owszem organizatorzy starają się
zapewnić parkingi, ale miejsc jest wciąż zbyt mało, samochody zaparkowane dwie
wsie dalej to norma.
Pakiet startowy, cóż jak na 60PLN, zamykanie tylko lokalnych dróg, to
nie zachwyca – bluzeczka bawełniana, kalendarz biegów, numer za agrafkami,
nawet czekolady nie dali jak w ostatnich latach….
Bieg dla fanów biegania a nie lansu. Dużo starszych osób, dużo szybkich
osób i mało dziewczyn. Tak jak przy modnych biegach, na przykład przy Biegnij
Warszawo czy PZU Półmaratonie Warszawskim, kolejki do babskiej łazienki długie,
tak tutaj – tylko panowie musieli czekać.
Pakiet - imienny numer zawsze sprawia mi przyjemność fot. D.Szymborska |
Piękny medal! Takie wybiegania to ja lubię! fot. D.Szymborska |
Strefy startowe z podziałem na czas – tutaj nowość – przestrzegane przez
biegnących, serio to możliwe – ustawić się na czas na jaki się biegnie! Nie
było żadnego sprawdzania wyników, było zdroworozsądkowe podejście
doświadczonych (w większości) zawodników. Super – nie było przepychania,
zatrzymywania się po 1 kilometrze. Niestety nie było też „zajęcy”, a szkoda bo
to ogromne ułatwienie – nie musieć się martwić o tempo, zwalić „robotę” na
kogoś innego.
Dziś biegło się super, nie wiało, nie padało. Takie treningi to ja
lubię! Nie żal mi połowy niedzieli, bo 21K przebiegnięte a na wieszaku
prześlicznej urody medal.
Za rok? Pewno też pojadę na podwarszawską wieś, bo ten półmaraton ma
świetną datę – można albo potraktować go jako sprawdzian formy po zimie, albo
dłuższe wybieganie (jak ja), albo zmierzyć się z „połówką” przed Półmaratonem
Warszawskim.
Hehe to pozazdrościć, że ludzie poustawiali się zgodnie ze swoimi możliwościami w strefach startowych. Co to zajęcy... to zawsze można wziąć swojego osobistego, albo dogadać się z kimś przed/w trakcie biegu! :)
OdpowiedzUsuńtak, specjalnie o tym napisałam, bo to było przyjemne i bardzo dobrze świadczyło o uczestnikach biegu.
UsuńCo do zająca, to mam duże wymagania - chcę równego tempa i nie cierpię przyśpieszania od połowy.....