Obiad w domu towarowym – Barcelona
Ulubione maki w różnych wersjach fot. D.Szymborska |
Mam słabość do wielkich, luksusowych domów towarowych. Uwielbiam
wielość stoisk, profesjonalnych sprzedawców, kolejne piętra, które przynoszą co
rusz to nowe możliwości zakupowe. Inna sprawa, że z reguły nacieszę się spacerowaniem,
oglądaniem, rzadko coś kupuję, natomiast bardzo często zmęczona niekupowaniem
idę coś zjeść.
Domy towarowe to jedno z nielicznych miejsc, które pomimo często
stołówkowego charakteru jest świetnym miejscem by zjeść obiad.
W Berlinie uwielbiam KaDeWe, ostatnie piętro z naprawdę smacznym
jedzeniem i pięknym widokiem (pisałam o tym TUTAJ), w Londynie lubię część jedzeniową w
Selfridges (np. dobry ramen - recenzja TUTAJ), a w Barcelonie….no właśnie dzięki koleżance odkryłam bardzo
przyjemne miejsce…
El Corte Ingles to sieć domów towarowych, w całej Hiszpanii można
znaleźć zielony trójkąt z białym napisem. ECI ma też kilka specjalnych domów
towarowych, które tylko trochę (może więcej niż trochę) odbiegają od standardów
największych domów towarowych. Owszem rzeczy znanych marek są tam sprzedawane,
a w większości przypadków są to zwykłe domy towarowe. Jest kilka, ECI, które
można by nazwać wersją premium. Właśnie tak jest w El Corte Ingles przy Placu
Katalońskim i jego restauracja na ostatnim piętrze.
La Placa w El Corte Ingles to stołówko/restauracja na ostatnim
(dziewiątym) piętrze centrum handlowego. Piękny widok i możliwość zjedzenia
dobrego obiadu gdy jest się na zakupach! Zamysł strefy restauracyjnej jest taki
– bierzemy tacę i odwiedzamy różne strefy kulinarne – kuchnia świata (włoska,
hiszpańska, francuska, japońska, tajska), decydujemy się (lub nie) na deser,
kawę, wybieramy czego chcemy się napić i zmierzamy do kasy.
Sekcja japońska urzekła nas kolorami maków. Set 12 sztuk, które się
samemu wybiera z kilkudziesięciu rodzajów. Super sprawa dla miłośników
nowoczesnej kuchni japońskiej. Jeden z maków był z wołowiną (surową). Lubię
dania dopracowane w szczegółach, właśnie takie serwują w La Placa.
Jak się ma szczęście to w cenie obiadu jest piękny widok na Plac
Kataloński. Nic tylko robić zakupy i przerwy na jedzenie! Tym razem padło na
szklanki, takie, których szukałam już kilka lat. Nie ma to jak wytłuc komplet,
mieć jedną najukochańszą i w końcu znaleźć takie same! 12 sztuk, oby się szybko
nie tłukły!
Kocham sushi, więc bardzo Ci zazdroszczę takiego wyjazdu i możliwosci sprobowania tego dania w nowym miejscu!
OdpowiedzUsuńdobre maki też uwielbiam, z samą surową rybą czasem ciężko mi się zmierzyć....
Usuń