Tamka 43 co gwiazdki Michelina jeszcze nie ma…
Moje ulubione danie główne z cudowną pianą, których jest sporo w Tamce fot. D.Szymborska |
A powinna. Nie jestem michelinowskim inspektorem, gdybym była… to
gwiazdka świeciłaby nieopodal Złotej Kaczki, przy Tamce 43.
Menu degustacyjne, to które jest na stronie internetowej restauracji
jest nieaktualne. I wcale nie mam z tym problemu, bo to co teraz jest w
zestawie 7 dań, jest BOSKIE! Piany, smaki, galaretki wszystko z pomysłem, z
niespodzianką z zaskoczeniem smakiem i konsystencją.
Mieliśmy szczęście bo rezerwacja dla dwóch osób zrobiona z tygodniowym
wyprzedzeniem oznaczała NAJLEPSZY stolik. Pod szklanym dachem, na pierwszym
piętrze, obserwowaliśmy jak zmienia się pogoda, jak lipa ugina się od wiatru,
jak zakochani czekają na siebie przed Muzeum Chopina, jak robi się ciemna.
Stolik z widokiem, z tych co gdy zapada przy nim cisza to nie dlatego, że jest
niezręcznie, lecz po prostu nie trzeba cały czas mówić by było przyjemnie,
można też popatrzeć. Można też jeść…bo po to tam przyszliśmy. Tym razem bez
wina, z prostej przyczyny sommelier nie był zbyt przekonujący, nie pytał
klientów przy innych stolikach co zamówili tylko dopytywała się białe czy
czerwone. A potem co słyszałam dwa razy mówił o tych samych winach do gości,
którzy zamówili różne dania. Może zbieg okoliczności, może ulubione butelki a
może zwykła sprzedaż. Tego nie wiem. Było więc bezalkoholowo. Myślę, że dania
mogły jeszcze lepiej smakować wsparte winami, jednak i bez nich były cudownie
smaczne.
Zanim o tym co zjadłam to jeszcze o atmosferze w restauracji. Tam było
po prostu przyjemnie. Tak jak wizyty w Nolicie mnie stresuję, w Brasserie czuje
się jak na niedzielnym obiedzie, tak w Tamce było niezobowiązująco elegancko i
tak, że dwie i pół godziny zleciało nie wiem nawet kiedy.
Czekadełko to tatar wołowy. A potem to się działo.
Czekadełko z widokiem w tle fot D.Szymborska |
Panna cotta z czosnku niedźwiedziego, marchew, zielony groszek fot. D.Szymborska
Młoda marchewka, piana i kandyzowany imbir, mocne smaki, różne faktury. Wciąż bez mięsnie...
|
Tuńczyk, grillowany szczypiorek, rzodkiewka, umami żel fot. D.Szymborska |
Jedyne danie co do którego miałam uwagi. Tuńczyk był zwyczajnie zimny. Pani kelnerka mówiła, że nie jesteśmy pierwszymi gośćmi, którzy to zgłaszają, ale kucharz tak uważa, że tak jest dobrze i koniec! Grilowany szczypiorek okazał się dymką - coś super smacznego, pachniała tak jak gdyby była grillowana na otwartym powietrzy na grillu z węglem drzewnym. Rzodkiewki tez pyszne i zaskakujące kształtem.
Czekadełko z granitą ze szczawiu fot. D.Szymborska |
Przepiórka, puree cebulowe, sos porto fot. D.Szymborska |
Piana z pietruszki, przepiórka delikatna, aromatyczna, puree z malutkimi cebulkami podane bardziej w formie musu niż klasycznego puree.
Comber królika, kaszanka, omułki fot. D.Szymborska |
Omułka bardziej bo ja to miałam jedną. I duży dylemat bo mięsa z królika staram się nie jeść. Kawałeczek był malutki i nie żałuję tego, że go połknęłam. Kaszanki nie jadłam bo to nie jest coś co mi smakuje nawet w tak wytwornej wersji. Za to sos musztardowy coś przepysznego, i znów piana...
Kozi twarożek, czerwona pomarańcza, burak fot. D.Szymborska |
Pierwszy deser, wytrawny a galaretki wyborne. Lubię połączenie koziego sera i buraków, w wersji deserowej też świetnie wypadło!
Prażone parfait orzechowe, piana z malin, olej czekoladowy fot. D.Szymborska |
Cudowne zwieńczenie kolacji, intensywnie orzechowe, z cierpką maliną. Słodycz którą się zapamiętuje.
I to było na tyle. 7 dań, dwa czekadełka. I do domu. Wspomnienie bardzo miłe...
Komentarze
Prześlij komentarz