Eliminator – czyli ciekawa formuła zawodów kolarskich
Razem z Agnieszką na pudle zawodów Eliminator 2016 fot. znajomy kolarz |
Powinnam była kupić karnet, ale nie wiedziałam jak to będzie z
wakacjami…A tak kolejny wakacyjny czwartek spędziłam na Torze Wyścigów Konnych,
a dokładniej na drodze obok.
Kolarskie Czwartki to jedna z moich ulubionych imprez kolarskich. Za
udziałem w tych zawodach przemawia wiele, o to moja lista zalet, dla tych,
którzy wciąż jeszcze w tej imprezie nie wzięli udziału:
·
Kolarska impreza w Warszawie
- nie trzeba nigdzie jechać, nocować,
zastanawiać się co zjeść,
·
Niskie wpisowe – 20 lub 30PLN w
zależności od płci, płatne w dniu zawodów,
·
Bardzo smaczne bułeczki i słodki
napój,
·
Pomiar czasu (kamera, sędziowie),
·
Punktualne starty zawodów,
·
Profesjonalna konferansjerka
sportowa,
·
Samochód – pilot,
·
Wysoki poziom startujących,
·
Zabezpieczenie medyczne,
·
Świetna atmosfera i losowanie
nagród na koniec zawodów.
Jedynym minusem, który jak o tym pomyśleć to staje się plusem to jest
to, że tak jak po nazwie można się domyśleć zawody odbywają się we czwartek,
czyli w normalnym tygodniu. Często wiąże się to ze skomplikowaną logistyką,
zaletą jest to, że w weekend możemy sobie albo potrenować albo wystartować w
innych zawodach!
Wczoraj pierwszy raz brałam udział w zawodach o nazwie ELIMINATOR. Na
początek cztery ćwierć finały – w każdy z nich dwóch najlepszych zawodników,
zgodnie z rankingiem całego cyklu. Reszta zawodników losowana. Mi przypadł
ćwierćfinał C. Chłopaki pojechali bardzo szybko i został mi wyścig pocieszenia.
Jak się okazało do tej rundy „spadło” bardzo dużo, bardzo szybkich zawodników.
I znów było kogo gonić!
Z każdego ćwierćfinały dalej przechodziła połowa biorących udział,
potem były półfinały i finał. Było na co patrzeć bo chłopaki jechali naprawdę
mocno i dużo się działo na trasie! Trasą jest pętelka o długości nie całych
2.5km, asfalt w miarę dobry, za to nawrotka bardzo spowalniająca – wąska i
wyłożona płytami.
To są takie miłe chwile! fot. znajomy kolarz |
Z medalami i dyplomami fot. znajomy kolarz |
Na końcu zawodów dekoracja i losowanie. Atmosfera na zawodach jest tak
fajna, że nie dla nagród (książki i kaseta) większość zawodników czeka do końca
– ot można sobie dużo pogadać, wymienić się rowerowymi ploteczkami. To są takie
zawody, gdzie jak jest wyścig to wszyscy się ścigają, ale chwilę potem rywale
znów stają się kolegami.
Dostałam piękny medal, byłam drugą dziewczyną, do domu wróciłam
wieczorem, zmęczona, szczęśliwa i wygadana na tematy rowerowe!
I znów udział w małej, lokalnej imprezie sprawia ogromną frajdę.
Oczywiście wielkie wyścigi, tłumy kolarzy to też ma swój urok, ale takie
ściganie, jak niektórzy mówią bardziej sformalizowana ustawka to świetny sposób
na spędzanie popołudniowych czwartków! Kolarskich oczywiście!
Komentarze
Prześlij komentarz