Alicante dzień 2 czyli lepiej być facetem i biegać bez koszulki
Zupa z owocami morza fot. D.Szymborska |
Alicante
dzień 2 czyli lepiej być facetem i biegać bez koszulki
Dziś
rano porządna przebieżka. Nie za bardzo rozumiem o co chodzi z tą pogodą.
Poszłam biegać o świcie i było bardzo duszno. Najpierw biegłam ścieżką wśród
palm , były tam zraszacze i to bardzo mi się podobało! Potem w porcie na koniec
promenadą wzdłuż plaży. Było pięknie, słońce za chmurami, tłumy biegaczy.
Hiszpanki biegają modnie ubrane, najnowsze kolekcje Nike, Adidasa. Obowiązkowo
Iphone w ręce albo na ręce.
Świt nad portem w Alicante fot. D.Szymborska |
Pamiętacie jak pisałam o aplikacjach biegowych? O
tym jak zachwycałam się Nike GPS+ - odwołuje wszystko! Po aktualizacji,
aplikacja działa dobrze tylko wtedy jak w zasięgu sieci. Zatem tutaj gdy opcję
przesyłu danych w roamingu mam wyłączona – nici ze zmierzenia dystansu. Szkoda,
bardzo lubiłam tą aplikację, pamiętam jak byłam dumna z przekroczenia magicznego
1000 kilometrów. Z niewytłumaczalnych powodów nie przepadam za endomondo,
używam go tylko do mierzenia spacerów (dziś już 10km przespacerowanych). Dziś
włączyłam The North Face i wszystko zadziałało.
Potem siłownia na gimnastykę.
Po śniadaniu przekonałam się, że nie jestem plażowiczem. Można się urwać z nudów. Nie cierpię piasku na ręczniku, spać się nie da bo wszyscy rozmawiają przez komórki. Tłum dziki. Woda jak zupa. Płytko przez pierwsze 100 metrów od brzegu. Fajne jest spacerowanie brzegiem. Jak już przedeptałam trochę to zrobiła się pora obiadowa.
Po śniadaniu przekonałam się, że nie jestem plażowiczem. Można się urwać z nudów. Nie cierpię piasku na ręczniku, spać się nie da bo wszyscy rozmawiają przez komórki. Tłum dziki. Woda jak zupa. Płytko przez pierwsze 100 metrów od brzegu. Fajne jest spacerowanie brzegiem. Jak już przedeptałam trochę to zrobiła się pora obiadowa.
A potem był tam mega tłum fot. D.Szymborska |
Dziś
znów sytuacja stresowa – gdzie zjeść. Tym razem w ciemno. Menu de Dia za 10E.
Na dworze pod palmą i budką telefoniczną.Casa Ibarra, Mayor 33. Jedliśmy różne
rzeczy: na pierwsze albo gazpacho albo zupa z owocami morza. Gazpacho bardzo
dobre, sprytnie podane (do zastosowania w domu) z siekanym ogórkiem, cebulą i
papryką i grzankami oczywiście. Zupa z owoców morza przepyszna! Duża langusta,
pyszne krewetki, dobre mule, kalmary i rewelacyjny bulion rybny. Na drugie albo
kotlety albo sardynki. Sardynki bardzo słone ale pyszne. Na deser tym razem
wariacja na temat tarty czekoladowej – dobre ciacho. Oczywiście wino. Menu de
Dia oznacza, że „na głowę” przypada 0,5litra. Dużo w taki upał.
Gazpacho fot. D.Szymborska |
Dodatki do gazpacho fot. D.Szymborska |
MIęso i dziwna sałatka podobno dobra fot. D.Szymborska |
Bardzo słone pyszne sardynki fot. D.Szymborska |
Dziś
miałam jeszcze siłę biegać, ale powoli czuję, że mój organizm zaczyna
potrzebować makaronu. Fajnie jest jeść w restauracjach jednak przyzwyczajenie
pozostają.
Jutro
więcej rundek po promenadzie. Może spróbuje bardziej rano, bo dziś poranek był
najbardziej duszną porą dnia.
Jeszcze
z ciekawostek, podobało mi się w Muzeum Sztuki Współczesnej – dobra wystawa, i
po plaży świetnie oglądało się obrazy i rzeźby w zimnym klimatyzowanym muzeum.
Na
jutro mamy już miejsce na obiad lub kolację, i chyba też zacznę pisać opisy/rekomendacje
restauracji, bo sama z tego korzystam przy szukaniu dobrych lokali.
A
bym zapomniała, z racji tego, że nie przepadam za morzem swoje wypływałam w
basenie.
Pozdrów ode mnie Alicante! :)
OdpowiedzUsuńAha, a pobiegać można i pod górkę - w kierunku stadionu, tam sa bardzo fajne tereny.... a dlugie wybiegania pomiedzy miastem a miasteczkiem uniwersyteckim... :)
Ciekawy blog, będę wracał :)
OdpowiedzUsuńZapraszam też do siebie
www.pokonacsiebie.pl
pozdrawiam