Pireneje dzień 3
Wodospad na Rio Arazas w Valie de Ordesa. W kurtce The North Face z hydro pack'iem na plecach fot. T |
Pireneje
dzień 3
Oj
dzieje się. Dziś rano prawie 9km. Normalnie to bym się takim dystansem nie
chwaliła ale tutaj to co innego. Tu jest gdzie podbiegać. Mam już cel, na razie
majaczy na horyzoncie. To zamek dwie wsie dalej. Jak to z zamkami bywa jest na
dużym wzgórzu, myślę, że książę Aragonu nie powstydziłby się szturmu! To i ja
będę próbować.
Jak
już się zmachałam biegiem to poszłam na wycieczkę. A najpierw było dużo
serpentyn by dojechać do Torli. Torla to ostatnie miasteczko przed parkiem
narodowym. 10km od Torli jest parking, a stamtąd GÓRY! Nad wszystkim króluje
Monte Perdido. Z Perdero przez wodospady do Circo de Soaso, niestety z powrotem
tą samą drogą. Ponad 18km, cudowny spacer. Trochę męczący po bieganiu, z miłym
przerywnikiem w postaci moczenia nóg w strumyku. Kilka fajnych podbiegów i
zdjęcie z którego bardzo się cieszę.
O
szybkim makaronie z kiełbaskami napiszę jutro bo trzeba go zjeść najpierw!
Zazdroszczę górek, bo jestem wielbicielem...
OdpowiedzUsuńOczywiście "górki" to przewrotne słowo, bo jednak trzeba mieć przed nimi respekt. 9 km to naprawdę wyczyn, ja spokojnie wchodząc na swój pierwszy 3-tysięcznik miałem pod ręką dowód ubezpieczenia ;-) Inne powietrze, inny klimat - nie oszukujmy się, nie nasze tereny...
Poza tym temperatury tez robią swoje. Ostatnio biegnąc 10km w temperaturze lekko ponad 30 stopni tez odczułem "dyskomfort" ;-)