TRYB JASNY/CIEMNY

Barcelona dzień 1/Alicante dzień 1

Tutaj często przejeżdżają pieszych...biegacze uciekają fot. D.Szymborska


Po doświadczeniach braku klimatyzacji na siłowni dziś przebieżka po Barcelonie. Z racji tego, że mieszkaliśmy w samym centrum do każdego większego parku musiałabym podjechać metrem więc zostało bieganie po ulicach.
Port o świcie. Barcelona fot. D.Szymbroska

Dziś od 7 rano. Było 24 stopnie więc jeszcze umiarkowanie. Światła na ulicach nie przeszkadzały zbyt bardzo, albo przyśpieszałam by zdążyć albo zwolniałam bo nie cierpie drobić w miejscu czekając jak czerwone zmieni się na zielone. Dobiegłam do portu, porobiłam zdjęcia i z powrotem. Było ciekawie, biegaczy bardzo dużo. Dwóch do mnie zagadało. Pierwszy – czy po biegu nie pójdę z nim na kawę, po odpowiedzi odmownej życzył mi miłego treningu i pobiegł szukać dalej, takiej, która z nim na kawę pójdzie. Drugi hiszpański biegacz zagadał o zegarku, że ma Polara, że z przyjemnością pokarze mi wszystkie funkcje, bo ja na pewno też lubię takie pulsometry. Grzecznie odmówiłam, wyjaśniłam, że nie jestem amerykanką, tylko mam taki śmieszny akcent. Swoją drogą nie wiem o co chodzi z tym braniem mnie za amerykankę. Nie jestem aż tak gruba, nie mówię tak głośno, to co? Barcelona, w centrum to nie jest przyjazne miejsce dla biegaczy, tak jak można sobie poradzić ze światłami – przyśpieszać, zwolniać, tak nic nie można zrobić z betonowymi płytkami, które są zabójcze dla nóg. Mają śliczne wzorki w kwiatki, ale to nie pomaga – nogi się męczą. Dziś zauważyłam różnić – warto było dreptać pod górkę w Pirenejach. Dziś przy pulsie 115 miałam taką prędkość jak normalnie przy 145- 150! Ciekawe jak długo taka forma się utrzyma! A wczorajsze tapas okazały się dobrym biegowym jedzeniem. Dziś biegało mi się świetnie!

Potem gimnastyka na siłowni –jakoś dałam radę przy muzyce zamiast klimatyzacji.
Potem pół dnia w aucie.
Plecy biegaczki fot.. T

Basen w Alikanto, 4km piechotą by dojść do dobrej restauracji. El Buen Comer. Menu del Dia.
Na wystawie w restauracji fot. D.Szymborska

Najpierw przystawki – pyszne kalmary w cieście, genialne krewetki w oliwie z czosnkiem i pietruszką. Na drugie paella alicantiana – bardzo dobra, ale T. robi lepszą. Na deser wariacja na temat tirmisu – dobre ciastko z mascarpone i flan – smaczny, dla tych co lubią flany.
Stołowe ale dobre...fot. D.Szymbroska
Krewetki fot. D.Szymborska
Kalmary fot. D.Szymborska


Paella fot. D.Szymbroska

Już nie mogę się doczekać jutra – rano będę biegać między palmami, po plaży…..będzie fajnie!

Komentarze

  1. Moze mowisz po angielsku z amerykanskim akcentem? To popularna "przypadlosc" wsrod naszych rodakow :)
    A bieganie po plazy na pewno zapewni ci dobry humor na caly dzien!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Wybrane dla Ciebie

Copyright © On Egin Eta Topa