Velo Toruń 2016 – relacja
Kawa i medal, bardziej kolarsko się nie da! fot. D.Szymborska |
Opalenizna w rękawki i spodenki – jest. Uśmiech – jak najbardziej.
Medal – z zębatką – mam. Kwiato – spotkany na mecie, bo chwileczkę przede mną
przyjechał – serio, tyle, że jechał inny dystans…. To w skrócie.
Było sporo kwitnącego rzepaku, pól, wiatru, ciekawych ludzi i rwanych
peletonów. Startowałam na dystansie MEGA i jak powiem, że było mega fajnie na
trasie to będzie prawda!
Selfie przedwyścigowe |
Kwiato na mecie fot. D.Szymborska |
Selfie z medalem |
Koleżanki to zawsze jakieś fikuśne zdjęcia medali robią po zawodach to i ja się postarałam! fot. D.Szymborska |
10.20 – start mojego dystansu – punktualny, niestety organizatorzy nie
zrobili sektorów dla osób deklarujących określoną prędkość jazdy. Czyli było
trochę chaosu, kraksa na rondzie zaraz za matami startowymi mierzącymi czas.
Potem zaczęły tworzyć się peletony, nie miałam szczęścia, albo nie umiałam
utrzymać zbyt szybkiej dla mnie prędkości, albo peleton jechał za wolno. Efekt
– jazda w pojedynkę z elementami peletonowymi. Nie narzekam, bo dobrze mi się
jechało, kadencja wysoka, prędkość nie tak szybka jakbym chciała, bo wiadomo,
że samemu na wyścigu kolarskim nic się nie zdziała. Trudno się mówi, trzeba
wyciągnąć wnioski i lepiej się ustawić na starcie.
Trasa bardzo ciekawa, jak zawsze wydawało mi się, że będzie płasko, a
nie było….dwa spore podjazdy, trochę zakrętów. Świetne oznaczenia – zawsze wiadomo
było gdzie jechać.
Na sam koniec stres bo doszedł mnie peleton z dłuższego dystansu, tak, tak Kwiato przejechał mi obok nosa! Oj szybko przejechał, a w raz z nim wozy wyścigu. To już nie było miłe uczucie – blisko, szybko….przejechali, można było już spokojnie do mety dojechać.
Na sam koniec stres bo doszedł mnie peleton z dłuższego dystansu, tak, tak Kwiato przejechał mi obok nosa! Oj szybko przejechał, a w raz z nim wozy wyścigu. To już nie było miłe uczucie – blisko, szybko….przejechali, można było już spokojnie do mety dojechać.
Na mecie pomysłodawca wyścigu udzielał wywiadu, bo chwilę wcześniej
wjechał na metę. Śliczny zębatkowy medal na mojej szyi. Można było iść do
depozytu i pod prysznic. I tu jedyny, ale spory zgrzyt, pomimo wcześniejszych
zapewnień organizatora – prysznice zamknięte. Zostało mycie w umywalce. Taki
brak profesjonalizmu na koniec naprawdę świetnego wyścigu. Trudno, mam
nadzieję, że za rok będzie lepiej, bo jeżdżenie po okolicach Torunia bardzo mi
się spodobało!
Zabrakło trochę atmosfery wyścigu, jakoś pomimo tego, że start i meta
prawie w centrum Torunia to nie czułam, że uczestniczę w "evencie" kolarskim.
To była dopiero druga edycja, sprawdzę na trzeciej czy organizatorzy się
poprawili, bo VeloToruń to sympatyczny wyścig!
Komentarze
Prześlij komentarz