Body Matters – czyli ukończony kilkumiesięczny kurs na uniwersytecie w Montrealu
Nie byłam jeszcze w Kanadzie, Uniwersytet McGill znam tylko z sieci. W
lutym zaczęłam kurs Body Matters, dziś dostałam certyfikat potwierdzający, że
zdałam egzaminy, mój projekt został
oceniony pozytywnie.
Bardzo się cieszę, kurs był trudny, a ja naprawdę dużo się nauczyłam.
Uniwersytet McGilll jest w czołówce światowej jeżeli chodzi o kierunki
medyczne, a kurs właśnie sportu/ciała/przeciwdziałania kontuzjom dotyczył.
Warto było przez kilka miesięcy się uczyć! Najtrudniejsze dla mnie było
zapamiętanie części z których składa się kolano… ale po kolei, opiszę z czego
składał się kurs, się cieszę z tego co się nauczyłam, jakich naukowców mogłam
„poznać” w sieci, inaczej spojrzeć na rzeczy, które wydawało mi się, że dobrze
znam. Tym razem oprócz wzajemnego sprawdzania praca pomiędzy studentami, również
wykładowcy oceniali nasze projekty – czyli większy stres. Tak, tak można też
denerwować się kursami internetowymi, tym bardziej jak są w nich ćwiczenia,
testy, projekty, a wszystko obwarowane terminami do których z poszczególnych
zadań trzeba się wywiązać.
Kurs składał się z 3 głównych bloków:
·
Zalety aktywności fizycznej,
·
Przeciwdziałanie kontuzjom,
·
Identyfikacja kontuzji.
Pierwszy, najłatwiejszy blok opierał się na danych statystycznych
dotyczących tego jak aktywność fizyczna wpływa na zdrowie lub jego brak. Bardzo
miło było słuchać wywiadów z 75 letnimi hokeistami, którzy mówili, że będą
trenować na pewno do osiemdziesiątki a może dłużej. Potem było trudniej, poznawałam problemy i wyzwania z jakimi
spotykają się zarówno trenerzy, instruktorzy jak i organizacje jeżeli chodzi o
promowanie aktywnego stylu życia. Wreszcie na koniec bloku, coś dla trenerów –
jak motywować i mądrze angażować zawodników do treningów.
Drugi blok poświęcony przeciwdziałaniu kontuzjom, to już była solidna
dawka wiedzy medycznej. Ciekawe wykłady
nie tylko naukowców ale też praktyków, trenerów i uwaga – instruktorów
cyrkowych. Tak, to był lekko szalony kurs, część zajęć dotyczyła kontuzji
biegaczy, hokeistów, tego co może się wydarzyć na siłowni i wreszcie kontuzji
wśród muzyków i cyrkowców. Aż do czasu tego kursu nie zdawałam sobie sprawy, że
„wyczynowe” granie na instrumentach powoduje tyle kontuzji. Uczyłam się o tym
jak ważne jest prawidłowe rozciąganie, poznawałam jakie błędy w treningu
(głównie biegowym) prowadzą do kontuzji.
Ostatni zestaw wykładów, ćwiczeń i testów dotyczył tego jak
identyfikować kontuzje i kiedy wracać do treningu. Dla mnie był to dość trudny
blok, jednocześnie chciałam się jak najwięcej dowiedzieć o tym jak we
współpracy z lekarzami i fizjoterapeutami pomagać zawodnikom w powrocie do
formy sprzed kontuzji.
Według opisu kurs był przeznaczony zarówno dla zawodowych sportowców,
początkujących muzyków jak i dla osób, które chcą pomagać innym i samemu
wybierać aktywny styl życia. Jednym słowem idealny, choć trudny kurs dla
trenerów.
4 miesiące nauki za mną, kolejne kursy przede mną. Uwielbiam się uczyć,
cieszyć z nowych informacji, a takie kursy dają możliwość korzystania z wiedzy i
kontaktu z najlepszymi naukowcami na świecie.
Do zobaczenia na treningach/forach internetowych czy facebook’u, przecież nie uczę się tylko dla siebie, ale po to by pomagać i lepiej pracować
z innymi!
FP blogowy: TUTAJ
FP trenerski: TUTAJ
Komentarze
Prześlij komentarz