Wiosenna szosa czyli Wielkanoc na rowerowo
W końcu inne zdjęcie niż selfie fot. T. |
Wczoraj przejechaliśmy 635 kilometrów, z tego przez jakieś 450 lał
deszcz a termometr w aucie pokazywał 4 w porywach 6 stopni (dobrze, że na
plusie). Czasem ciężko wierzyć w prognozy pogody. Był przygotowany plan B –
leje rano w niedzielę, to idziemy biegać, żeby się dzień nie zmarnował. A tu
szacunek dla pogodynek – słońce, tak jak było obiecane! Yeah! Szosa będzie
jeżdżona.
Kultowa trasa warszawskich miłośników szosy – Gassy. Dziś spokojne
pętelki, plus zmiana kierunku jazdy. A wszystko dlatego, że została zmieniona
trasa Łurzyckiego Ścigania czyli dwudziestokilometrowej jazdy na czas. Jaka
byłam zdziwiona, gdy pojechałam „pod prąd” w stosunku do tego jak normalnie
jeżdżę. Inne widoki i tyle podjazdów…. Oj będzie się działo na tej czasówce,
asfalt super, brak nawrotki, podjazdy…już się nie mogę doczekać.
Selfie w kasku |
Dziś było 10 stopni, świeciło słońce, ale wiał silny wiatr. Wciąż
eksperymentuję z tym jak się ubierać gdy jeżdżę na rowerze. Dziś wszystko
zagrało. Kurtka (przeciw wiatrowa), bielizna termiczna, buff i czapeczka, 2
pary skarpetek, getry długie i spodenki rowerowe, rękawiczki rowerowe
(palczaste).
Wieczorem będzie przepis na laksę bo po jeździe na rowerze człowiek się
głodny robi….
Jakie starty na ten sezon planujesz ? :)
OdpowiedzUsuń