TRYB JASNY/CIEMNY

City Trail i WOŚP 9 Bieg Policz się z Cukrzycą – relacje z szalonego dnia

KGB się rozgrzewa fot. J.

Tym razem  cieszę się, że weekend trwa tylko dwa dni. Dziś biegałam dwa razy. Pierwszy bieg to City Trail, a drugi asfaltowa piąteczka w ramach WOŚP 9 Bieg Policz się z Cukrzycą.

A teraz czekam na tajskie jedzenie, wypiłam tajskie piwo i jestem szczęśliwa, bo to był pełen wrażeń weekend. Dużo się nauczyłam, mam kilka wniosków nauczek, ale o tym napiszę na spokojnie jak emocje opadną. Nie cierpię takich tekstów pisanych w przypływie chwili, które są albo agresywne albo ckliwe. Dlatego o tym czego się nauczyłam przez 2 dni w ciągu których wystartowałam 3 zawodach biegowych i 1 mitingu pływackim.

Rano do Lasku Młocińskiego. Wszystko jak zwykle fajnie zorganizowane. Najpierw biegi dziecięce, potem na start dorosłych na 5K. Było sporo błota, zauważyłam też różnicę w trasie – okrążenia się różnią, a zdałam sobie z tego sprawę bo biegłam spokojnie, po wczorajszym dniu moje nogi delikatnie nie chciały się nigdzie śpieszyć.



Na starcie fot. J.


Został mi jeszcze jeden bieg w tym cyklu by być klasyfikowaną, bo City Trail podnosi poprzeczkę, nie wystarczy start w trzech biegach z cyklu, wymagają aż 4. Uważam, że aż, bo bigi odbywają się w te same weekendy co Falenica. Więcej osób ma ciężki weekend, bo widziałam dużo znajomych twarzy, tych co wczoraj wydmy biegali, dziś wspólnie błotowaliśmy.

Potem do auta, szybki prysznic, i do Centrum. Dobrze, że 9 Bieg Policz się z cukrzycą startował o 13.30 bo się ze wszystkim „wyrobiłam”.

KGB dziś w dwuosobowym składzie, za to pilnując 4 chłopców startujących w biegu. Nie powiem duże wyzwanie, a liczenie do 4 może mi się przyśnić. Nikogo nie zgubiłyśmy! Radość na mecie olbrzymia.

Sam bieg, cóż nie jestem pewna czy słowo bieg pasuje do tego wydarzenia – może event sportowy? Nie było (tym razem) żadnego pomiaru czasu, start i meta oznaczał stanie w kolejce. Najpierw żeby ruszyć – oj długo to trwało, a potem jak już dobiegliśmy to staliśmy (ponad 10 minut) czekając na to by przekroczyć linię mety. A na mecie kabanosy, sałatka i medal. Z tego ostatniego się najbardziej ucieszyłam!

Co nie zmienia faktu, że za rok pewno też pobiegnę bo cieszę się, że mogę w czymś pomóc Orkiestrze. Wpisowe „poszło” na pompy insulinowe. Atmosfera wydarzenia super. Rozgrzewka bardzo energetyzująca, sam bieg po zmienionej trasie – nie było podbiegów, i mój zegarek pokazał 4.53K. Dzięki temu dużo łatwiej było ją pokonać tym, którzy na co dzień nie biegają, a chcą wystartować.


A teraz idę zobaczyć co z tajskim jedzeniem bo piwa już nie mam….

Na mecie dzisiejszego City Trail fot.T.

Komentarze

Prześlij komentarz

Wybrane dla Ciebie

Copyright © On Egin Eta Topa