Produkty lokalne czyli moje dzisiejsze zakupy
Wolny dzień! Poszłam na przystanek,
autobusu brak. Poczekałam moment, zimno bo staję w cieniu. To poszłam piechotą,
po 45 minutach doszłam do miasteczka. Choć słowo miasteczko to za dużo
powiedziane – kino/centrum kultury, agencja nieruchomości, kilka barów (z tych
bardziej ohydnych), kilka wypożyczalni nart, apteka i ze trzy sklepy w tym
jeden udający supermarket.
Dawno nie byłam w tak ohydnym
miejscu. Folgarida to nie jest ani spacerowe miejsce, ani zakupowe, ani
romantyczne. Trzeba podnieść głowę i patrzeć wysoko wtedy od razu na twarzy
pojawia się uśmiech – otaczające to brzydkie miasteczko/wieś góry są cudowne!
Skrzące śniegiem w słońcu, piękne!
Tyle, że ja na zakupy przyszłam. I
co? I makaron kupiłam. Lokalny. Nie jem ale czemu mam nie ugotować? Do tego od
razu z przepisem, żeby masło i szałwie dodać – zapowiada się pysznie. Co do
wina, to w dziale monopolowym spędziłam dużo czasu, wybrałam lokalne z tego
regionu. Jakie będzie to się w weekend przekonam. Do tego woda mineralna w
śmiesznej butelce. Ogromnie mi się jej kształt spodobał – zamysł jest taki,
żeby te 0.33 wody zmieścić w kieszeni. Butelka przypomina kształtem pękatą
piersiówkę.
Po tych wielkich zakupach wróciłam
autobusem – bo akurat jechał, choć według rozkładu jazdy wcale go tam nie
powinno być. Miły kierowca opowiedział mi o wszystkich szczytach otaczających
dolinę, mówił szybko, gestykulował i odwracał się, żeby palcem wskazać o której
górze mówi. Serpentyny olbrzymie, prędkość jak na mały autobusik spora, a
patrzenie na drogę rzadkie bo dobrze wychowany Włoch patrzył na mnie.
Dojechałam, z racji tego, że byłam jedną pasażerką to pan kierowca podwiózł
mnie pod sam hotel.
Tutaj na górze, piękniej a Folgaridą
się nacieszyłam, więcej „wypraw” nie przewiduję.
W nowych miejscach koniecznie trzeba spróbować miejscowych specjałów.
OdpowiedzUsuńSmacznego :)
tak, sprobowac, trzeba, a jak sie jest na diecie to trzeba to robic bardzo madrze :)
UsuńW Livigno to pizzoccheri podawane w knajpach było bardzo ciężkie, makaron, ziemniaki, kapusta i oszałamiająca ilość sera. Ja tydzień przeżyłam na genialnej ( cieniutkiej ) pizzy w bardzo fajnej knajpce i makaronach z pesto gotowanych w apartamencie. Ale kcal na stokach spaliłam tyle że można było zaszaleć. Udanego pobytu, my już planujemy wakacyjny wypad na rowery :)
OdpowiedzUsuńrower tutaj w Dolomitach? widzialam na mapach - cudowne i trudne trasy......
Usuńps. moze dzis mi sie uda kupic ser do pizzoccheri :)