Biegając jak koń
Koniki na karuzelce fot. D.Szymborska |
Ostatnio z racji braku czasu biegam pod domem. Co znaczy, że robię
rundki na Wyścigach. Jedno kółko, fajnie, dwa kółka też ok ale powyżej pięciu
to się zaczyna nudzić. Jedyne urozmaicenia to zmiana kierunku, wbiegając na
Wyścigi nie biegnę jak zawsze w lewo tylko w prawo – no szaleństwo po prostu!
Trzeba coś robić bo trasę znam jak „łysy koń”.
Czasem w ramach niespodzianki,
zamkną jakiś pas na lotnisku i wtedy oglądam podwozia samolotów. Dobre i to!
Wiosną, latem pojawia się tutaj całkiem sporo biegaczy, zimną nie ma nikogo.
Bardzo lubię starszego Amerykanina, który ćwiczy tai-chi, jest tez bardzo
rozmowny meksykanin, który kiedyś chwalił się, że ma jacuzzi w domu i zaprasza.
Jest też pani, która w stroju biegowym siedzi na ławeczce – pewno w domu mówi,
że chodzi po biegać, a zamiast tego odpoczywa patrząc na innych co biegają.
Ponieważ
szkoda nóg na asfalt to biegam po trawie, mam już wydeptaną ścieżkę, ba nawet
dwie.
Komentarze
Prześlij komentarz