Onati dzień 2
Baskijskie wesele w górach fot. D.Szymborska |
Onati dzień 2
Okolice Onati fot. D.Szymborska |
Rano
trening. Dziś biegałam trasą ostatniego wyścigu. I tutaj bardzo duże zdziwienie.
To inna droga niż ta, którą zapamiętałam z wyścigu. Jakie śliczne widoczki, ile
ciekawych rzeczy dookoła. Jak startuję w zawodach to tego zupełnie nie widzę. Liczy
się prędkość, tętno, wyprzedzane osoby. A dziś przebieżka krajoznawcza! Potem
śniadanie hotelowe. Pani właścicielka, kiedyś miała gości z wschodniej Europy
więc podała nie tylko słodkie rogaliki ale też trochę jamon’a i bagietkę.
Delikatnie mówiąc śniadaniem porządnym treningu się nie najadłam.
Ubria fot. D.Szymborska |
Potem
z przyjaciółmi poszliśmy w góry. Od dziesięciu lat razem chodzimy po górach. Dziś
poszliśmy do Urbia Fonda czyli jednego z nielicznych schronisk.
Ubria fot. D.Szymborska |
Baskowie mają
inne podejście do chodzenia po górach niż w Polsce. Mapy to zdjęcia satelitarne
z zaznaczonymi trasami - dla mnie duże
wyzwanie by zorientować się gdzie się jest. Szlaki bardzo rzadko wytyczne,
raczej z tych co to wszyscy wiedzą jak pójść bo już wcześniej szli tą drogą.
Schronisk zaledwie kilka, w dużym paśmie gór. Kilka schronów, w których można przeczekać
burzę albo się przespać. Jednocześnie jak już ktoś gdzieś wybuduje schronisko
to serwuje tam pyszne jedzenie. Dziś w Urbia Fonda jedliśmy 3 zestawy – jajka,
frytki i albo bekon, albo steki albo kiełbaski. Brzmi nudno ale po pierwsze
smakuje pysznie po drugie jest domowej roboty. Frytki robione z ziemniaków,
jajka od kur własnej hodowli, kiełbasy z krów hodowanych w okolicy. I znów –
proste jedzenie, żadne wyszukane smaki.
Ubria fot. D.Szymborska |
Baskowie
z Onati bardzo poważnie podchodzą do ekologii, to znaczy, że nie tylko
segregują śmieci ale coraz częściej decydują się na kupowanie tylko ekologicznej
żywności. Ba, młodzi ludzie zaczynają sami uprawiać warzywa, potem wymieniają
się produktami. Slow food. I tak właśnie było w Urbia Fonda. Takie proste
jedzenie przydaje się w górach.
A
po południu oczywiście rynek – tam przecież są wszyscy znajomi! Onati nie
zmienia się zbyt bardzo. Choć zdarzają się przykre niespodzianki. W restauracji
która słynęła z pysznej argentyńskie pizzy na cienkim cieście nic nie zostało.
Przejęli ją Chińczycy, którzy nie mówią po hiszpańsku. Zmiany. Reszta wciąż
podobna.
Jutro
Fryburg. Onati odwiedzę znów. Cóż sentymenty pozostają. Trzeba też poprawić
wyniki w biegach, zobaczyć dzieci znajomych, napić się w barach, zjeść w
schronisku a przede wszystkim rozmawiać, rozmawiać i cieszyć z towarzystwa życzliwych
ludzi.
Ubria fot. D.Szymborska |
Agur.
Komentarze
Prześlij komentarz