TRYB JASNY/CIEMNY

Campo Viejo – winnica

Campo Viejo fot. D.Szymborska

Campo Viejo fot. D.Szymborska



Powoli nadrabiam zaległości w opisach, zostały mi jeszcze dwie bodegi do opisania. Zacznę od tej największej w La Rioja.
Campo Viejo to jedna z bardziej rozpoznawalnych marek hiszpańskiego wina w polskich sklepach. W ulotce przeczytałam, że rocznie produkują 70 tysięcy baryłek. Jedna czwarta baryłki to 72 butelki, czyli butelek jest naprawdę dużo. 
Przeczytałam, że by odwiedzić bodegę trzeba się umówić na spotkanie, nie można od tak sobie podjechać i pospacerować. Z kilkudniowym wyprzedzeniem zaklepałam godzinę 11. Na tyle późno, że dam radę pobiegać, zjeść śniadanie itp. 
Wpisaliśmy w GPS adres bodegi. Miała być zaledwie kilka kilometrów od Logrono. I tutaj zaczęły się „schody”, GPS prowadzi nas jakąś wiejską dróżką. Ledwo udaje się nam zawrócić – bo droga jest tak wąska. Szukamy znaków do bodegi. Campo Viejo – taka wielka winnica pewno „widać ją na kilometr”. Czas leci, do 11 coraz bliżej. A my dalej po jakiś polnych dróżkach pod Logrono jeździmy. GPS chyba zwariował. Zawracamy do głównej drogi. 
W lusterku widzę znak do Campo Viejo. Zawracamy. Znów polna dróżka. Wielka brama wjazdowa. Jedziemy dalej, dwa szlabany jeden dla odwiedzających, drugi dla pracowników. Trzeba wysiąść z auta by przez domofon porozmawiać z panem ochroniarzem. Że kto, że po co, że na 11. Szlaban się otwiera. Jedziemy kilka minut. Na około winogrona. Z każdej strony po horyzont krzaki w równych rzędach. Dość szeroko, tak by traktor mógł przejechać. 
W końcu podjeżdżamy pod mały budynek. Myślę, że to może recepcja, kolejna „śluza” dla gości. Stoi kilka samochodów. Ten mały budyneczek to właśnie bodega Campo Viejo. 
Jednopiętrowy bungalow, może 100m2 nie więcej. A gdzie przepych? Gdzie te 70 tysięcy beczek? Wchodzimy. Okazuje się, że dziś zwiedzać będziemy prawie indywidualnie – to znaczy nasza ekipa i jeszcze jedna para odwiedzających. Schodzimy po schodach. Najpierw historia. Standard – zdjęcia założycieli itp. A gdzie te beczki? Potem dopiero się zaczyna! Cała fabryka jest pod ziemią. Jest olbrzymia. 
Oglądamy film o produkcji wina. Fajny bo wszystko łopatologicznie tłumaczy. Kiedy, która fermentacja itd. Potem przechodzimy do hali produkcyjnej – nigdy nie widziałam tak wielu srebrzystych zbiorników. To jest ogromne! Pytam się ile pracowników jest zatrudnionych w fabryce. Słyszę, że 67. Chyba mój hiszpański szwankuje. Dopytuje się dalej, to znaczy 67 w całej bodedze? A ile tutaj przy tych setkach kadzi? – Tutaj 3. A 67 razem z laboratorium. Tu wszystko jest zmechanizowane. Ludzie tylko doglądają. 
Teraz kolej na beczki. Ponieważ Campo Viejo lubi efekty, to w olbrzymiej hali na pierwszym poziomie można rozsunąć całą ścianę po to by zobaczyć widok na winnice. Architekci wykorzystali wzgórze –dzięki temu będą pod ziemią można cieszyć się widokiem na krzewy. 
Na koniec degustacja. Miłe zaskoczenie, oprowadzający najpierw częstuje tym co jest „wliczone” w cenę oprowadzania. Potem gdy zaczynam się dopytywać zaczyna się prawdziwa degustacja. Oj sporo tego. 
Okazuje się, że to co mamy w supermarketach to bynajmniej nie jest duma winnicy, coleccione privada to jest coś. Czas płynie, jak wino, miło spokojnie. Siedzimy na tarasie, gdziekolwiek nie spojrzymy krzewy.
Campo Viejo to coś więcej niż żółte, brązowe i srebrne etykiety, które znamy. To też kilkadziesiąt naprawdę dobrych francuskich beczek w których dojrzewa przyzwoita reserva. Białe wino jest pijalne ale nie zachwycające, rosado jak rosado nadaje się na imprezę albo dużo upały. 
Cieszę się, że znaleźliśmy drogę, to było naprawdę dobre, smaczne, soczyste popołudnie w pięknej bodedze. 
Na koniec oglądamy film. Przygotowuje się na najgorsze jak słyszę, że artysta rękami pokazuje na czym polega praca w winnicy. Jestem cudownie zaskoczona to naprawdę dobry performance izraelskiej artystki Ilany Yahav. 
Campo Viejo fot. D.Szymborska


Campo Viejo fot. D.Szymborska


Campo Viejo fot. D.Szymborska

Campo Viejo fot. D.Szymborska



Komentarze

Wybrane dla Ciebie

Copyright © On Egin Eta Topa