Bieganie w Dolomitach – dzień pierwszy
Dolomity - biegam fot. miły pan z rakietami śnieżnymi |
Nie wyobrażałam sobie, że tak mogę się zmęczyć gdy przebiegnę 10K.
Teraz już wiem. Postoje były dwa, raz bo spotkałam pana i poprosiłam o zdjęcie,
drugi bo tak pięknie było.
Dolomity są cudowne, piękne, groźne, dostojne. Można na nie patrzeć
godzinami. Pewno bym patrzyła jakbym miała siłę…. Ale teraz tylko zerkam bo mam
jeszcze trening jeden do zrobienia na basenie.
Realia prawdziwie włoskie – dziwne godziny otwarcia basenu, wołający za
mną włosi, ale co ważne można się dogadać po hiszpańsku.
Jestem na takiej wsi, w której są ze trzy hotele, w każdym bar i tyle.
Tu nic więcej nie ma. Do wsi/miasteczka ze sklepem 14km. Na razie nie porywam
się na wycieczkę do cywilizacji, bo po pierwsze trzeba biec drogą po drugie
najpierw będę zbiegać 14K a potem będę je miała do wbiegnięcia. A to na razie
bez aklimatyzacji zdecydowanie za dużo jak dla mnie.
Widziałam ogłoszenie o wycieczce na rakietach śnieżnych, oj kusi….tylko
nie wiem jak wtedy wyrobię się z treningami bo tu jest tak – życie zaczyna się
o 7.30 trwa do obiadu, następuje magiczna przerwa, coś przypominającego siestę,
potem znów wszystko otwarte do 16.30 i potem wieczorem….dopóki nie nauczę się
dziwnego harmonogramu to będzie ciężko. Niestety jestem tutaj za krótko, więc
na razie sobie zapisuję….
Wysokość robi swoje, policzki czerwone, oddech krótszy ale za to jaki
uśmiech!
O jedzeniu też będzie tylko muszę więcej zjeść….tutaj dieta TRI chyba
będzie ograniczała się do tego by nie przytyć…takie pyszne kluski mają…..
Przy drodze fot. D.Szymborska |
Krem z filtrem i ciemne okulary jak znalazł :).
OdpowiedzUsuń