TRYB JASNY/CIEMNY

Fikuśna zupa rybna, tyle że z ościami – Solec 44

Wciąż szukam dobrych zup do zjedzenia w Warszawie...fot. D.Szymborska


Z Aleksem Baronem miałam przyjemność gotować na warsztatach, to był dobry czas. Dużo się nauczyłam. Gdy byłam w okolicy jego restauracji to się ucieszyłam, że zjem coś dobrego. Pamiętałam to miejsce jako coś pośredniego między świetlicą, ośrodkiem FWP z dawnych lat, a przy stolikach hipsterzy.

Tym razem byłyśmy zaraz po otwarciu więc żaden hipster nam miejsca nie zajął. Wybrałyśmy ostatnią, największą salę. Nie byłyśmy same bo szef kuchni, Baron, zajął jeden stolik jako swoje biuro. Przywitaliśmy się i….i bardzo długo czekałyśmy na panią kelnerkę, może nie chciała szefowi przeszkadzać? W każdym razie udało się nam zamówić – zupy na rozgrzanie!

Wybrałam rybną z pieczonymi ziemniakami i korzeniami pietruszki, prażonymi żytnimi płatkami i wędzoną śmietaną – tak brzmiała jej nazwa w karcie. 18PLN. Po mocno dłuższej chwili pojawiły się nasze zupy. Na plus trzeba zauważyć, że były podane razem. I to chyba jedyny plus dla obsługi.

A sama zupa, aromatyczna z różnymi teksturami, tyle, że kawałek ryby miał tyle ości, że się go zwyczajnie nie dało zjeść. Nie żebym czekała na zupę z filetem ale….chyba zwyczajnie nie miałam szczęścia.


Hipsterski Solec fot. D.Szymborska


Podobnie jak kiedyś w ośrodku FWP pani kelnerce tak się nie śpieszyło, że rachunek zapłaciłam przy barze. Restauracja powoli wypełniała się hispterami. Będą ubraną posthipstersko, czyli normalnie byłam bardzo hipsterska!

I…i chyba więcej na zupę tutaj nie wpadnę, ot zwyczajnie nie czułam się dobrze, czułam, że przeszkadzam szefowi kuchni w jego biznesach, obsłudze w miłym spędzaniu czasu.... Dobre jest to, że ość mi w gardle nie utkwiła.

Za to jest takie miejsce, gdzie cebulowa jest jak marzenie, obsługa jest super profesjonalna…..i tam zamierzam się znów przejść….

Komentarze

Prześlij komentarz

Wybrane dla Ciebie

Copyright © On Egin Eta Topa