TRYB JASNY/CIEMNY

Barnabier La Cervseria Del Port – Barcelona dzień pierwszy

Ciężko powiedzieć co było najsmaczniejsze, przepadam za anchovies a langustynki były bardzo smaczne....kalrmary chrupiące...fot. D.Szymborska


Po raz któryś utwierdzam się, że mieszkam w złym klimacie. Na szczęście staram się często ten zły klimat zmieniać na ten właściwy. Nie są to tanie podróże, bo zwyczajnie uwielbiam jeździć, tam, gdzie jest ciepło, zwłaszcza w zimie...

Barcelona, piękne miasto, cudowna plaża i to wszystko tak samo cudowne zimą. 

Dlatego, że  tej zimy tutaj nie ma!

Jak Barcelona, to katalońskie jedzenie. A pica pica czyli zestaw super przystawek i potem paella. To pierwsze świetne, to drugie wybitne, mimo, że miejsce nie wyglądało jakoś olśniewająco. Ot restauracja przy porcie, ale to jak kucharze w tej lokalnej knajpce przygotowują paelle to naprawdę osiągnięcie. 

Inaczej niż w domu, to znaczy u nas, nie używają sosu pomidorowego tylko rosołu, a efekt był tak pyszny, że zamierzam go powtórzyć w swojej kuchni!


Paella wyglądała super, pani kelnerka pokazała patelnię i w mgnieniu oka rozdzieliła porcje...bez szans na fotkę...fot. D.Szymborska


To co lubię w wyjazdach to poszukiwania kulinarne, które toczą się dwoma torami – jeden to przemyślane wizyty, wcześniejsze rezerwacje, a drugi to spontaniczne wybory. Bo było tłoczno, bo ładnie pachniało, bo….czasem ciężko powiedzieć, dlaczego dane miejsce przyciąga, krytycy nazywają to atmosferą i myślę, że w tym się wszystko kryje – ot w tym miejscu chce się coś zjeść!


Dokładnie tak dziś było, krótki spacer, głód i taka pyszna kolacja! Mały i niespodziewany sukces smakowy w barcelońskim porcie!

Komentarze

  1. Barcelonę uwielbiam i obiecuję sobie tam w końcu wrócić!
    Ach, anchovies, ach paella!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Wybrane dla Ciebie

Copyright © On Egin Eta Topa