Bieganie charytatywne – bez przyszłości w Polsce?
Dyplom i komplet kredek fot. D.Szymborska |
Właśnie pan listonosz przyniósł wymiętoloną kopertę, a w niej równie
wymiętolony dyplom. Dla mnie. Za przebiegnięcie Orlen Maraton dla fundacji
Kompania Wrażeń. Miło, że ktoś jeszcze to pamięta. Przez kilka miesięcy
bombardowałam znajomych przez FB, nieznajomych (i znajomych też) przez blog i
FP tym, że mogą kupić kilometry, które przebiegnę. Zebrałam kilkaset złotych,
szału nie było. Do tego ekipa z fundacji przegapiła mnie w czasie maratonu i
nie było obiecanego dopingu. Bywa.
Potem przypomniała mi się kolejna charytatywna akcja – Przegonić Raka.
Tutaj to organizatorzy źle zmierzyli trasę, narażali biegaczy na ścisk na
trasie (jak kilka tysięcy ludzi, krążąc w kółko po wąskich alejkach parkowych
może dobrze się bawić). Potem wyszedł jeszcze większy błąd – prawie jedna
czwarta biegnących nie ukończyła biegu (została zdyskwalifikowana) bo pogubiła
się w liczeniu kółek względem wskazań zegarków lub telefonów.
Tyle przykładów na to jak bieganie charytatywne nie ma sensu.
Na szczęście nie jest tak strasznie. Są biegi, fundacje,
stowarzyszenie, które pokazują, że bieganiem można coś dobrego „zrobić”.
Wybiegaj Sprawność to biegi organizowane przez Janusza Bukowskiego na
warszawskiej Kępie Potockiej. Dopięte na ostatni guzik, z biegami dodatkowymi
dla dzieci, z medalami, jedzeniem a przede wszystkim świetną zabawą. Co
najbardziej cieszy to każda zapłacona za bieg złotówka pomaga innym. Nie ma
kosztów pobocznych, potrąceń itp.
Samsung Irena Run – biegłam raz, i pamiętam, że tutaj moje truchtanie
też komuś pomogło.
Wreszcie nowy bieg – Warszawski Bieg Mikołajów – tutaj za każdy
przebiegnięty przez uczestnika kilometr dziecięcy oddział szpitala dostawał
złotówkę. Bieg był na 10K, więc 10PLN z mojej opłaty startowej poszło na
szczytny cel.
A w styczniu WOŚP znów organizuje bieg, tym razem (po raz pierwszy)
była opłata startowa, która w całości będzie przeznaczona na zakup pomp
insulinowych dla kobiet w ciąży.
Dwa do czterech dla charytatywności. Nie jest to może powalający wynik.
Zagranicą bieganie dla kogoś, dla fundacji jest świetnie zorganizowanym
przemysłem u nas dopiero raczkuje, a do
biegu to jeszcze daleko….
Co nie zmienia faktu, że jak zobaczę jakiś kolejny bieg, który będzie
charytatywny to pewno i tak pobiegnę, wierząc, że robiąc trening albo nawet się
ścigając pomagam innym.
Hej! Przeczytałem Twój post i chciałbym się odnieść do fragmentu dot. Kompanii Wrażeń. Tak dla sprostowania - fundacja nazywa się Bator Tabor, a Kompania Wrażeń to ich kampania, w której zresztą brałaś udział równolegle ze mną (ja wtedy już 3 raz, i biegnę dalej!). Przed Orlen spotkaliśmy się, żeby ludzie z fundacji mogli nas poznać i wiedzieć, komu kibicować. Ciężko znaleźć biegacza w kilkutysięcznym tłumie ;) . Więc nie bardzo rozumiem, co masz na myśli pisząc "obiecany doping". Dobrze pamiętam, że czekaliśmy na Ciebie przed biegiem, nie bardzo mieli szansę Cię poznać, a ja zawszę dostaję od nich super doping, bo wiedzą, jak wyglądam, proste. Przykro też, że skupiasz się na negatywach - ja z moimi znajomymi biegaliśmy też w połówce, podobno biegłaś tam też i tam ciężko było nie usłyszeć dopingu ludzi z BT. A i (przynajmniej mi) przygotowanie merytoryczne fundacja zapewniła na bardzo wysokim poziomie - masa materiałów, dostępność ludzi prowadzących kampanię i chęć pomocy, szczerze to od niedawna uczestniczę w czymś takim, więc może nie mam porównania, ale czy warto zniechęcać ludzi, wszak cel jest słuszny...? A jak Ci się wymiętolony dyplom nie podoba (też dostałem, jest prościutki, więc nie sądzę, że CELOWO Ci pognietli dyplom, no kaman!:D) to wyrzuć i zapomnij, będzie po kłopocie. Fajne podsumowanie, ale mamy inne spojrzenie na te samo wydarzenie, więc pomyślałem, że się szarpnę na komentarz. Dużo pogody ducha na Święta, niech Ci się dobrze biega i oby chęć do biegów charytatywnych Cię nie opuściła, bo ja daję dalej! do zoba!
OdpowiedzUsuń