Już po świętach
Tak jakoś wyszło ale to nie jest reklama drogerii fot. T. |
Wczoraj biegałam rano, dziś późnym popołudniem. Nie mogę się doczekać
tego, że jutro pojeżdżę na rowerze. Cudowną wiosnę mamy tej zimy.
Udało się: nie przeżarłam się, nie opiłam. Jest dobrze. Dostałam
książki kucharskie – wiele ciekawych przepisów, będzie się działo na blogu i w
kuchni.
Wciąż nie rozumiem tego całego świątecznego cyrku. Dlaczego w sklepach
były takie tłumy, taki obłęd. Owszem sklepy dziś były zamknięte – i co? I nic.
Już od kilku lat wiem, że nie lubię obchodzić żadnych świąt. Bo na
siłę, bo po co? Nie chodzi tutaj tylko o Boże Narodzenie ale też o Wszystkich
Świętych, Purim czy Pesach. Cokolwiek. Wolę spotkania bez powodu i treningi na
spokojnie.
Albo robię się nudna albo super zorganizowana. Jest plan, na tydzień,
miesiąc, rok, cztery…. To daje poczucie bezpieczeństwa, zorganizowania,
przewidywalności. Tak spontaniczność to była ostatni raz w zeszłego sylwestra.
Och to był całkiem fajne, zdążyłam wystartować w biegu w Krakowie, zjeść
rewelacyjną kolację a rano w nowym roku popływać. I co? Tak mi się spodobało,
że w tym będzie powtórka. Wszystko w myśl – sprawdzone, działa to czemu tego
nie zrobić po raz drugi?
Ten wpis jest dla mnie taki- pocieszający (brak mi innego słowa).
OdpowiedzUsuńW samo sedno.
Dzięki :D
btw. w NL jutro już rusza maszyna życia, wreszcie, więc może być, że bidon się dotelepie :D
Też dostaliśmy wspólnie z Szymkiem książki - m.in. Atlas Gór Polski. Już są plany gdzie zorganizować nasz wiosenny "obóz biegowy" - oczywiście tam, gdzie nas jeszcze nie było.
OdpowiedzUsuń