5 sposobów na unikanie kontuzji i cotygodniowe VIDEO
Przygotowując cykl filmów biegowych, nie można było pominąć tego
tematu. Kontuzje. Niestety były, są i będą.
Jednak nie chodzi o to by siąść i płakać, tylko zastanowić się co można
zrobić by im zapobiegać. Oczywiście co rehabilitant, fizjoterapeuta to inny
pomysł. Po kilku latach biegania mam kilka sposobów, by kontuzji unikać.
Moja kontuzyjna prewencja:
1. Słucham swojego ciała. Tylko tyle i aż tyle
Jeżeli przy
wykonywaniu treningu (zgodnego z planem) czuję jakiś inny niż zwykle ból, to
najpierw przerywam ćwiczenie/bieg, potem robię tak zwane drugie podejście,
sprawdzam, czy dalej boli. Jeżeli ból ustąpił to wracam do treningu, jeżeli
nie…to albo modyfikuje trening albo wracam do domu.
To zawsze
jest trudna decyzja, bo jak przystało na biegaczy, i mnie zdarza się zakładać –
zabiegam, zaraz przejdzie. Niestety to jest błędne koło, które często prowadzi
do pogłębienia kontuzji.
Na kolejnym
treningu sprawdzam czy mogę ćwiczyć normalnie, jeżeli tak to nie nadrabiam
przerwanego/straconego treningu. To już przepadło. Nie wracam do tego.
2. Rozgrzewka
Tak, to
pierwsze słowo na „r” w które wierzę. Uważam, że mój organizm musi być dobrze
rozgrzany zanim zacznę wykonywać właściwy trening. Wierzę, że wtedy prawdopodobieństwo
kontuzji maleje.
3. Rozciąganie
Drugie
słowo na „r”. ZAWSZE się rozciągam. Czasem (niestety) jest to rozciąganie
krótkie, ale dbam o to by COŚ zrobić. Z rozciąganiem po treningu (albo w
trakcie np. przed rytmami) to jest, tak, że nie może go być za dużo! Nie można
przedobrzyć a z pewnością można pomóc zmęczonemu organizmowi. Czytałam, że nie
wszyscy potrzebują rozciągania, Kenijczycy na przykład mają inną budowę mięśni
i nawet zawodowcy nie przywiązują wagi do rozciągania. Ja jednak z racji innych
mięśni wolę poświęcić 10-15 minut po treningu na staranne rozciągnięcie.
Dotyczy to zarówno biegania jak i roweru. Wiem, że po rozciąganiu mój organizm
będzie się szybciej regenerował.
4. Zawody
Dzielę je
na dwie kategorie – treningowe i te w których się ścigam. Treningowe czyli
takie zamiast zwykłego treningu. Często biegnę je na zadany czas, wykonuje
ćwiczenia, które tym się różni od zwykłego biegania po lesie, że mam numer
startowy i płacę wpisowe (lub nie jeżeli
jest to Parkrun). Zawody treningowe są dobrą zabawą, oswajaniem się ze
startami. Czasem są też spotkaniem towarzyskim, zajęcowaniem itp. Inaczej jest
z zawodami sprawdzającymi – wtedy też biegnę jak najszybciej potrafię. Do
drugiej kategorii zaliczam kilka biegów w roku. Takich, którym jest podporządkowany
plan treningowy.
5. Spokojnie to tylko awaria
Gdy już coś
sobie naciągnę, obiję itp. to nie rzucam się od razu w poszukiwanie lekarza.
Obecnie gdy panuje bum na bieganie, coraz częściej znajomi trafiają do lekarzy,
rehabilitantów i fizjoterapeutów, którzy biegaczy amatorów traktują jako swoje
główne źródło dochodów. Zalecają wiele badań, ćwiczeń. Ja trzymam się jednego
znanego mi z powściągliwości chirurga ortopedy, który najczęściej zaleca mi
okłady, maści i przyhamowanie z treningami. Na szczęście w większości
przypadków to w zupełności wystarcza. Jest to trudna próba cierpliwości, bo
przymusowe roztrenowanie jest bardzo frustrujące. Jednak wolę 7 dni odczekać,
zaleczyć wszystko niż z racji niedoleczonej kontuzji, tak naprawdę stracić dużo
więcej czasu – nie wykonując dobrych treningów, pogłębiając problem wreszcie
wydłużając czas rekonwalescencji.
Dobry
lekarz, polecony - TAK, dodatkowe milion badań i zabiegów – NIE, chyba, że nasz
dobry, polecony lekarz je zleci.
W początkowym
stadium leczenie kontuzji najczęściej (o ile nie są to jakieś bardzo poważne
zmiany, typu zerwanie ścięgna) ogranicza się do kompresów (z reguły to
nacieranie lodem), maści (przeciwzapalnych i rozgrzewających), ewentualnie
jonoforezy, pola magnetycznego (stosunkowe tanie formy rehabilitacji). Ostatnia
zasada to nie daj się naciągnąć!
Na koniec smutny wniosek -
klamra tekstu – kontuzje się zdarzają nawet jak bardzo o siebie dbamy,
ale możemy przynajmniej mieć z nimi problem jak najrzadziej. I jeszcze rada,
jak słyszmy złośliwe „sport to zdrowie” gdy kuśtykamy po drodze, to wdawanie
się w rozmowę z taką osobą nie ma sensu bo ona nie wie, że SPORT TO ZDROWIE, a
jego częścią są kontuzje!
Jeśli chodzi o podsumowanie to przypomniał mi się kawał, stary jak świat - ja jutro wytrzeźwieję, a pani nadal będzie brzydka. Parafrazując - mnie kontuzja minie, a pani/pan będzie nadal chora/y, nieszczęśliwa/y, gruba/y.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńczekać, rozgrzewka i rozciąganie - święte słowa! : )))
OdpowiedzUsuń