Czy istnieje bezpieczne bieganie?
Nie. Bo a) można zostać zaatakowanym, zgwałconym i pobitym b) można
nabawić się kontuzji c) wreszcie w przypadku zawodów może nastąpić atak
terrorystyczny.
A ja dalej biegam! Dlaczego? To po kolei.
Ad. A)
Tak samo można być zaatakowany, zgwałconym, pobitym jak się spaceruje
czy jedzie rowerem. Dlatego jako kobieta nie biegam po ciemku, zawsze informuję
gdzie będę biegać. Gdy mam w planie długie wybieganie to mówię, że robię 30K
taką i taką trasą i powinnam być o tej i o tej godzinie. Gdy biegam sama po
górach zostawiam zawsze dokładne informacje dotyczące trasy i planowanej
godziny powrotu. Mam ze sobą naładowany telefon. Co oczywiście nie zawsze może
być pomocne bo zwyczajnie bywa tak, że nie ma zasięgu. Na ręce noszę (nie
zawsze ale jednak) opaskę z telefonami najbliższych i grupą krwi. Wiem, że
pogotowie z grupy krwi nie skorzysta bo nie jest to żaden oficjalny dokument
ale przynajmniej, jak coś będą wiedzieli jak się do mnie zwrócić i do kogo
zadzwonić. Bo ICE w telefonie nie działa jak mam ustawione hasło.
Ad. B)
Staram się rozciągać, dbam o gimnastykę. O kontuzję łatwo ale jeżeli
mądrze trenuję to udaje mi się ich unikać. Staram się słuchać swojego
organizmu. Mam cele biegowe, dlatego na mniej ważnych zawodach/treningach
zwalniam, odpuszczam. Nie będę szaleć na 10K w lokalnym biegu jak przygotowuję
się do maratonu. Oczywiście to jest łatwiej napisać a trudniej zrobić, ale
pokora biegowa pomaga unikać kontuzji. Da się. A jak już się skontuzjuję to
grzecznie chodzę na rehabilitację, cierpliwie wykonuję mega nudne ćwiczenia.
Ad. C)
Przypadek Bostonu. Straszna tragedia. Do tego przez dwie szalone osoby
cierpi cały biegowy świat. Pod koniec września będę biegła w Berlinie. 40
tysięcy biegaczy. Już teraz dostaję maile z informacjami jakie środki
bezpieczeństwa będą podjęte. Dla biegacza oznacza to dłuższe czekanie na linii
startu, konieczność noszenia specjalnej opaski, inne kontrole bezpieczeństwa.
Jest tego całkiem sporo. Wolę jednak biec w tłumie maratończyków a nie spotkać
jednego frustrata, który ma zamiar się wysadzić.
Jakbym nie biegała i przeczytała czym owo bieganie grozi to chyba bym nie
zaczęła truchtać. Tak, bywa niebezpiecznie. Jednak to o coś innego chodzi.
Bieganie jest cudowne bo:
a) daje wolność – to ja wybieram trasy, ich długość i tempo w jakim je
pokonam
b) jak biegam to mam dobry humor
c) dużo treningów w tygodniu uczy lepszej organizacji czasu
d) dzięki startom w różnych biegach, zawodach nie tylko sprawdzam
siebie ale też poznaję inne miasta, biegaczy – świetnie się bawię
e) nie wyobrażam sobie już życia bez biegania (wiem, bo po kontuzjach z
powodu przymusowych przerw w bieganiu cierpiałam ogromnie)
Teraz już lepiej. Obraz robi się pełniejszy. Mądre bieganie jest mniej
niebezpieczne.
Zatem dziewczyny (i chłopaki też) do zobaczenia na trasach, zawodach i
miłego biegania!
Nie pisałabym tego wszystkiego gdyby kilka dni temu biegaczka nie
została zgwałcona w lesie w którym truchtam prawie codziennie. Nie pisałabym
też tego, gdybym nie przygotowywała mapki i trasy na Bieg/Marsz Kabacki – w geście
solidarności z tą biegaczką….
Trafne... co do pierwszego argumentu, to równie dobrze można powiedzieć że życie samo z siebie nie zawsze jest bezpieczne i głupotą byłoby rezygnować z ulubionych aktywności ze strachu. Pewnie, można zminimalizować ryzyko, ale 100% bezpieczeństwo to chyba tylko w domu zamykanym na 4 spusty i elektronicznej bieżni, a i tu jest jakieś ryzyko spięcia, pożaru etc.
OdpowiedzUsuńdokładnie:) więc trzeba mądrze biegać i dobrze się bawić:)
UsuńMnie przerażenie ogarnia, bo nie raz szłam tamtędy sama. Swoją drogą ja osobiście jak chodziłam później biegać to raczej wybierałam chodniki lub parki w których ktoś się zawsze kręcił. Najważniejsze jest bezpieczeństwo.
OdpowiedzUsuńja biegam w lesie kabackim bo to lepsze dla kolan niż asfalt....
Usuń