Bieganie w deszczu FAJNE!
W Lesie Kabackim fot. T. |
To naprawdę nie przeszkadza. Owszem nie pomaga. Jednak deszcz to
deszcz, dopóki to nie jest burza i nie muszę biegać po lesie ani polach to mi
woda z nieba nie szkodzi. Biegam.
Z kałużami to jest tak, że albo się je omija – można nogę skręcić
skacząc po bokach albo wbiega normalnie. Biegając po lesie jest mało
prawdopodobne byśmy wpadli w kałużę o metrowej głębokości. Co innego na drodze.
Tutaj drogowcy czasem robią niespodzianki, w stylu niezakryta studzienka czy
inne kałuże - studnie. W lesie to będzie w najgorszym wypadku bardziej
błotniście i buty trzeba będzie płukać.
Dziś po Kabackim, w towarzystwie nie tylko deszczu, dlatego mam zdjęcie
inne niż z mojej ręki.
A na koniec o deszczu nie-biegowo. Wtedy zachowuje się zupełnie
inaczej, obchodzę kałuże, podjeżdżam autem najbliżej wejścia do sklepu czy
restauracji, kombinuję czy naprawdę muszę wychodzić na dwór. Podobnie jest
zimą. Biegam do minus 18 stopni, ale żeby pójść na spacer przy minus 5….tego to
już staram się unikać. Chodzi o to, że jak już swoje wybiegam, to nie mam
więcej ochoty na „świeże powietrze”!
Kałuża fot. D.Szymborska |
Mi się cudownie w deszczu biegło przez 10km w Poznań Triathlon :)
OdpowiedzUsuń:) to mało Ci było wody:)))
UsuńJa właśnie niedawno wróciłam z kolejnego takiego biegania (tu gdzie mieszkam ewidentnie wraz z wrześniem zaczęłą się pora deszczowa), w połowie zaczęło się regularne urwanie chmury. O dziwo, bardzo lubię biegać w deszczu, jakoś tak bardziej poetycko jest ;) poza tym czuję dumę, że pokonałam lenia i mogę z uśmieszkiem patrzeć na ludzi umykających z parasolami, okutanych w kurtki i szaliki.
OdpowiedzUsuń