Bieg/marsz solidarności w Kabackim - relacja
Nie mam lepszych zdjęć bo biegłam a to jeszcze przed startem fot. D.Szymborska |
Tyle emocji we mnie. Siedzę z wypiekami, już dwa razy wszystko
powiedziałam, najpierw T. przez telefon a potem T. w domu. Straszna, tragiczna okazja do cudownego
pełnego mocy biegu.
Dwie Sylwie to organizowały od strony merytorycznej, ja dołączyłam od
strony biegowej. Las znam to przygotowałam trasę a dziś poprowadziłam część
biegową. Dziewczyny odwaliły kawał dobrej ideologicznej roboty, znów trzeba
było przekonywać, że to nie wina biegaczki, że została zgwałcona. Niektórzy
(burmistrz dzielnicy) zastanawiali się na Twitterze „jak ona po ciemku biegła”.
Ano biegła, tak jak kilkaset osób dziś.
Na pół godziny przed biegiem/marszem było nas kilka i mniej więcej taka
sama liczba dziennikarzy. Pytali ile osób przyjdzie. Mówiłyśmy, że dużo. Nie
pomyliłyśmy się. I jak usłyszałam w tłumie nie były to „tylko środowiska
feministyczne”. To byli zwykli (choć dziś specjalni bo im się chciało) ludzie.
Były mamy z dziećmi, były osoby starsze, było dużo biegaczy i byli tacy, którzy
paląc papierosa deklarowali, że też przejdą.
Czwartek wieczorem, wernisaż w Zachęcie, milion innych wydarzeń o
których nie wiem (na ten wernisaż to akurat miałam ochotę pójść) i tyle ludzi
przyszło, przyjechało metrem, rowerem, autem. Po co? Po to by pokazać, że
bieganie ma sens. Że dla nas biegaczy, biegaczek (i nie tylko) ważne jest to by
móc trenować i czuć się bezpiecznie.
Czy to coś zmieni? Chciałabym żeby tak. Z pewnością dzięki dwóm Sylwiom
wywiązała się dyskusja, debata publiczna jak to niektórzy lubią nazywać o tym
gdzie/jak/czy kobiety mogą bezpiecznie uprawiać sport. Pojawiło się tyle
obrzydliwych komentarzy w sieci, głupich słów o których nie zamierzam pisać ani
się do nich odnosić bo znaczyłoby to, że wdaję się w dyskusję z tymi, z którymi
nie chcę mieć w ogóle do czynienia.
A teraz o samym biegu/marszu. Tłum gęstniał. Sylwia zapowiedziała, że
ruszymy za pięć minut. Była 20. O 20.05 weszłyśmy razem na murek i
zapowiedziałyśmy – za mną część biegowa za Sylwią część marszowa.
Ruszyłam do przodu. Stanęłam klasnęłam i pobiegliśmy. Najpierw było
jasno i fajnie. Musiałam „upominać” tych, którzy chcieli biec szybciej. To nie
były wyścigi. Biegli różni ludzie, część biegaczy, część spacerowiczy, część
takich co akurat byli w Tesco ale usłyszeli co się dzieje i zdecydowali się
przyłączyć. Robiło się coraz ciemniej. Wbiegliśmy do lasu. Mieliśmy czołówki.
Las nocą jest groźny, jest inny, jest trudny. Wołaliśmy: błoto na środku, po
lewej kałuża. Biegły z nami dzieci, psy. Rozmowy z tych biegowych, że do
maratonu już blisko, że takie plany na życiówkę. Przeplatane dość ciekawymi
informacjami co można by zrobić gwałcicielowi. Strasznie i wesoło zarazem.
Okazja przerażająca ale za to jaka atmosfera. Dla mnie przejmujące było to, że
biegłam w pierwszym rzędzie, prowadziłam bieg. Wybiegliśmy z lasu, wzdłuż pola.
Dobiegliśmy pod wejście do lasu, tam właśnie doszli piechurzy. Podziękowałam.
Powiedziałam, że życzę sobie takiego spotkania, biegu tylko bez tak okrutnej i
strasznej okazji. Były oklaski. Zgodnie z tym co zaplanowały Sylwie, nie było
przemówień, nie było wiecu to był bieg/marsz solidarności ze zgwałconą kobietą.
Tylko i aż tyle.
Media piszą, że było dwieście osób moim zdaniem było nas z pięćset.
Starsza pani, która szła z tyłu powiedziała, że widok lampek (czołówek) w lesie
był naprawdę wzruszający. Dla mnie wzruszające było to, że tylu osobom się
chciało przyjść. Pan biegnący obok mnie (oczywiście po biegowemu byliśmy na ty)
przyjechał z Józefowa, biega od 50 lat, i chce dalej i zależy mu na tym, żeby
było bezpieczne. Ktoś inny dopytywał się jak do centrum dojechać bo przyjechał specjalnie
na ten bieg, byli też tacy których znam z widzenia. Biegacze.
Dziękuję
wszystkim. Straszna okazja do cudownego biegu/marszu. Było nas naprawdę dużo! I
las był nasz!
Niestety nie dotarłam, bo zatrzymały mnie naprawdę ważne sprawy zawodowe. Jednak myślami byłam z Wami, straszny powód do jednoczenia biegaczy, ale ciesze się, że ludziom się chce!
OdpowiedzUsuń