TRYB JASNY/CIEMNY

Jak randka to w "Nolicie"

Nolita na Wilczej fot. D.Szymborska

To był wieczór. 3 różne wina, świetne kalmary, rewelacyjny tuńczyk jako danie główne no i deser.

To nie wiem czy jest sens jeszcze coś pisać. No może to, że czasem miło ubrać małą czarną, buty na obcasie a na buzi mieć coś w rodzaju makijażu… nie wspominając o paznokciach. Mogę jeszcze wspomnieć, że miło mi się z sommelierem rozmawiało…choć T. twierdzi, że pytanie o ilość gramów cukru w winie było z tych trudniejszych.

A było tak: czekadełko – ośmiornice z sałatką i gorące pieczywo. Potem baby kalmary. Pyszne ale porcja dla baby. Dalej danie główne u mnie tuńczyk choć T. zamówił jagnięcinę i muszę przyznać, że była lepsza…, a pomiędzy przystawką a głównym sorbet limonkowy. Wreszcie deser. Rzadko jem bo a) kalorie b) z reguły nie mam już miejsca w brzuchu. Tutaj miałam i warto było, to co się nazywało sernikiem okazało się REWELACYJNYM deserem.

Tyle jeżeli chodzi o jedzenie. Wino na kieliszki – super, choć białe było za zimne. Pan sommelier wytłumaczył, że to dlatego, że klienci się takiej mrożonki domagają. Poczekałam, kieliszkiem popracowałam i wino się rozwinęło. Zapowiedziałam też wcześniej, że będzie słodkie do deseru i dostałam już cieplejsze…

Nolita – mój zachwyt nad jedzeniem, obsługą i atmosferą. To była naprawdę udana randka….i nie mam nic przeciwko powtórce….

Serwetka fot. D.Szymborska

Czekadełko ośmirnicowe fot. D.Szymborska



Baby kalmary fot. D.Szymborska

Sorbet fot. D.Szymborska

Tuńczyk & reszta fot. D.Szymborska

Deser fot. D.Szymborska

Komentarze

Wybrane dla Ciebie

Copyright © On Egin Eta Topa