TRYB JASNY/CIEMNY

Pastadeli czyli ostatnie węglowodany


Pastadeli fot. D.Szymborska

Ostatnio przed maratonem w Berlinie jadłam pastę w Vapiano – taki tłum, że na zamówienie czekało się wieki i wcale jakoś fajnie nie było. Inna sprawa, że nie w takich kwestiach nie jestem nastawiona poznawczo – idę tam gdzie wiem, że brzuch mnie nie będzie bolał. 

No to poszliśmy do włoskiej dobrej restauracji Pappone. I co. I nic. Bo wszystkie stoliki WSZYSTKIE były zarezerwowane. Ach ci ludzie z niebieskimi bransoletkami. To poszliśmy do kolejnej, takiej w której wcinałam pastę gdy ścigałam się pod Poczdamem. I nic. Knajpa albo splajtowała albo coś bo głucho i ciemno. 

A ja odgrażam się, że więcej łazić nie będę, że mam być pasta tu i basta! No i pojawia się Pastadeli. Szału nie ma ale wszystko świeże. Jedną porcję zjadam na miejscu drugą biore do hotelu, bo jeszcze wcześnie i pewno zgłodnieje. 

Dziś w hotelu też jest maratońsko. Najpierw na śniadaniu ludzie w dresach- oczywiście kolekcja maratońska. Potem na basenie – niebieskie opaski. Pani taskająca pizze w pudełkach (sztuk osiem) z opaską na ręku….wszędzie tacy jak ja poszukiwacze węglowodanów…. Tak, wiem jaglankę mogłam wciągnąć tyle, że ja wolę makaron ale dobrze przyrządzoną jaglanką to nie pogardzę…. 

Zmykam rozprostować nogi, napić się piwa (bezalkoholowego) a jutro biegam. Cieszę się! Jak coś to będę na różowo, jak by ktoś chciał kibicować!

Duża porcja makaronu fot. D.Szymborska
a jeszcze mem z FB:


Komentarze

Wybrane dla Ciebie

Copyright © On Egin Eta Topa