Płotki i WF załamka
Agrykola fot. D.Szymborska |
Ja dalej w szale nagrań. Agrykola w tym tygodniu moim domem. Płotki.
Cóż duże wyzwanie i zabawy sporo. Ale żeby tak kilkaset metrów? Pozostanę przy
gimnastyce. Jak się jest na stadionie od rana do popołudnia to można sobie dużo
pooglądać. Na przykład Test Coopera w wersji pierwszych klas licealnych. I to
jest załamka. Wydawałoby się w tym wieku to wszystkim zależy już na wyglądzie,
figurze czy coś w tym stylu. A tutaj niespodzianka – okropne dresy, jeszcze
bardziej badziewne bluzeczki. Ale przecież nie o strój tutaj chodzi tylko o
bieganie. Czytamy o Kenijczyka i Kenijkach śmigających nawet bez butów. Tyle,
że oni mają motywacje. Tutaj słowo na „m” było zupełnie nie znane. A WF
traktowany jako przekleństwo i do tego coś mega mało istotnego – bo gdy w grę
wchodzi średnia ważona…
Wniosek 12 minut ciągłego biegu jest nie możliwe dla 98% licealistów.
Widziałam jedną dziewczynę, która normalnie biegła i jednego chłopaka, który
ubrany w strój piłkarski (wyśmiewany przez kolegów) przebiegł w ładnym tempie
12 minut. Reszta, szła z reguły od 2, 3 okrążenia….. To był bardzo smutny
widok. Co najgorsze tam prawie nikomu nic się nie chciało. To uczniowie z dobrą
średnią z pobliskiego liceum, którego nazwy nawet nie trzeba wymieniać. Smutek….a zapomniałam powiedzieć o dużej
podgrupie niedysponowanych uczennic, nauczycielka mówiła, że mają bardzo
nieregularny okres – tak co tydzień….
Dobrze, że teraz ruszają społeczne akcje zachęcające do aktywności na
WFie, choć pewnie będzie tak jak z bieganiem pani Muchy, jakoś nie widuję jej w
okolicach Narodowego ani nie czytam o tym by przybywało jej kilometrów
biegowych!
ech, smutne, ale niestety prawdziwe ;/
OdpowiedzUsuńniestety...
UsuńTak wyglądało to w szkołach już od jakiegoś czasu - kończę licencjat, a od podstawówki tak wyglądał mój wf. Co więcej, chociaż dziś uwielbiam bieganie, przez wf nienawidziłam go szczerze i sporo wody musiało w Wiśle upłynąć.
OdpowiedzUsuńNie podoba mi się ta batalia wf-owa, którą teraz widzę na wszystkich stronach i blogach biegowych. Że jest źle - to wiemy, jednak moim zdaniem błędem jest zrzucanie całej winy na leniwe dzieciaki i ich komputery, czy smartfony. Z tego, co pamiętam w podstawówce cała moja klasa miała wiele zapału do ruszania się, a i tak siedzieliśmy - dlaczego? Bo wf prowadzą w większości (przynajmniej ja miałam z takimi styczność) ludzie, którzy odbębniają tylko godziny spędzone w szkole. Nie poszłabym nigdy do fryzjera z kołtunem na głowie, ani do dentysty z nieświeżym oddechem, a wfu uczyły mnie w większości kobiety otyłe, które rzucały nam piłkę a same zajmowały się przeglądaniem katalogu kosmetyków firm na A i O. Kiedy nie bawiliśmy się na "macie" - macie piłkę i się bawcie, bez żadnej rozgrzewki kazano nam biegać wokół szkoły lub stadionu (potem bez rozciągania, 5 minut przed dzwonkiem na kolejną lekcję wracaliśmy śmierdzący na 7 kolejnych godzin - to zdecydowanie nie zachęcało do biegania, dlatego większość z nas wolało chodzić) lub skakaliśmy przez kozła, staliśmy na rękach bez asekuracji (po mojej uwadze, że ktoś nas powinien asekurować przy staniu na głowie usłyszałam, że jak coś sobie zrobimy to będziemy mieli nauczkę, żeby bardziej uważać).
Czy tak trudno byłoby przeprowadzić aerobik (na lekcji próbnej prowadzonej przez jakąś studentkę dziewczyny walczyły o miejsca), jogę, zumbę, taniec, jakiekolwiek inne bardziej "modne" dyscypliny? Wpleść je jakoś między te bardziej klasyczne? Albo tak jak na studiach - dać wybór jaką formę aktywności fizycznej dzieciaki chciałyby uprawiać?
Dlatego akcje społeczne typu zachęcanie do rezygnowania ze zwolnień z wfu, czy narzekanie na dzieciaki nie są dobrym pomysłem. Jakieś zmiany powinny zajść także w mentalności nauczycieli oraz w progaramach nauczania.
Dziękuję bardzo za Twój komentarz. Ciężko się nie zgodzić, że często wuefiści nie są najlepszymi pedagogami (to w takim samym stopniu dotyczy matematyków czy polonistek). Jednak dzieci, młodzież, którą obserwowałam nie miały zupełnie kondycji i chęci by to zmienić. To było naprawdę smutne, widać było, że ani dzieciom ani rodzicom nie zależy na zmianach. Mają świetną średnią i nic więcej, WF z niską wagą nie odegra zbyt dużej roli. Moje wuefistki były szczupłe i wymagające. Pewno miałam szczęście, pamiętam, że w podstawówce biegałam przełaje. W liceum już pasjonatek/pasjonatów zabrakło….
UsuńDziś czytasz w moich myślach. Kilka h temu biegałam w miejscu gdzie biegaliśmy zawsze w liceum. W czasie gdy do niego chodziłam nie mieliśmy jeszcze wybudowanego boiska więc chodziliśmy biegać na chodniku/kostce koło szkoły. I wtedy wszyscy narzekali że na chodniku źle, na kostce źle, rodzice wypisywali zwolnienia bo coś się może stać, a dziś biegało tam wiele osób. Tak naprawdę już za moich czasów uczęszczanie na wf zaczynało stawać się "niemodne" a nauka chociażby biegania pozostawiała wiele do życzenia. Nie jestem zawodowym sportowcem a uwierzcie mi że zdążę dobiec do autobusu bez zadyszki a nierzadko widzę jak kierowca nie ma cierpliwości czekać na nastolatki które tracą oddech po kilku metrach.
OdpowiedzUsuńMyślałam o tym dzisiaj kto popełnił błąd. Czemu głównie dziewczyny już w moim liceum nie chciały ćwiczyć, przebierać się na zajęcia itp. Po części winne były godziny w których mieliśmy zajęcia, bo często wf wypadał w połowie dnia i spóźnialiśmy się na kolejne lekcje, program nauczania był przestarzały, oceny były za osiągnięcia w tabelkach, a przecież niewiele osób było dobrych w każdej dziedzinie.
Uważam że winni są też rodzice i środowisko. Ja bardzo przejmuje się otyłością wśród dzieci bo sama kiedyś byłam klasowym kluskiem ale w mojej rodzinie tata był osobą która non stop zagrzewała mnie do aktywności i tak mi zostało do teraz, chętnie przekaże to dalej mojemu synkowi. Tak samo ze środowiskiem, jak młody człowiek od początku nie polubi aktywności fizycznej, to później będzie częścią grupy która będzie na wf narzekała, to i on będzie narzekał.
Nie wiem do czego to prowadzi. Kondycja fizyczna młodych ludzi i figury wielu nastolatek nie wróżą niczego dobrego.
Na koniec powiem Wam co niedawno usłyszałam, właśnie jak po raz koeljny goniłam autobus. Rozmawiało dwóch nastolatków o grze na Play Station której nazwy nie pamiętam a początkowo myślałam że to rozmowa o treningu, więc się przysłuchałam, z dumą że ćwiczą :)
- zmęczyłem się dziś.
- stary daj spokój tyle godzin ciężkiej pracy, ważne że zdobyłeś trofeum.
- warto było.
- ja się jeszcze zastanawiam czy nie spróbować (i tu pada nazwa gry prawdopodobnie)
- o nie nie, odradzam. wiesz ile tam trzeba będzie biegać? od takich gier bolą mnie palce.
- masz racje, szkoda niszczyć pada.
na miejscu ich rodziców bym się załamała...