TRYB JASNY/CIEMNY

Dziki we mgle czyli 2h rowerem po lesie

Zatrzymałam się tylko raz przed wjazdem do lasu - było upiornie! fot. D.Szymborska
Rano padało. Perspektywa 2h w deszczu nie była kusząca, jednak co plan treningowy to plan treningowy. Na szczęście wypogodziło się. Startowałam w lekkiej mżawce, i bardzo dużej mgle kończyłam w piękny jesienny poranek.

Wpis z tych krótszych, bo….umówiłam się wcześniej na bieganie…i mam do przetruchtania jeszcze 10K.

Czy będę usypiać o 15 to jeszcze nie wiem. Jeździło się fajnie, widziałam dziki! Więc uważajcie w Kabackim! Chrumkały sobie o poranku. Przy kolejnym leśnym kółku już ich nie było. Gdy biegam to ich się bardzo boję ale tak na rowerze wiem, że szybciej ucieknę.


To idę robić moją zakładkę na raty!

Komentarze

  1. ja po porannym bieganiu zawsze mam ochotę położyć się do łózka i odespać.. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. fajne i niebywałe są takie spotkania, a najlepsze jest to, że biegając czy "rowerując" inaczej postrzega się wszystko

    OdpowiedzUsuń
  3. A mój ostatni ParkRun okazał się sromotną porażką - złapały mnie w łydkach straszne skurcze, których nie dało się rozchodzić. Musiałam dokuśtykać jakoś do przystanku, zamiast nóg miałam dwie kłody, które w dodatku bardzo bolały. A tu w perspektywie jeszcze Falenica. W domu Sz. rozmasował mi bolące miejsca i jeszcze w aucie je sobie opukałam pięściami. Na miejscu już odpuściły i mogłam cieszyć się bieganiem w jesiennym lesie. Podbiegi i zbiegi to jednak jest to, co tygrysy lubią najbardziej!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Wybrane dla Ciebie

Copyright © On Egin Eta Topa