Czy „normalne” bieganie to za mało?
Rondo1 fot. D.Szymborska |
Sama sobie zadałam to pytanie. Myśl pojawiła się chyba pomiędzy 34 a 35
piętrze, gdzie tchu już dawno nie było a poziom kwasu mlekowego był bardzo
wysoki. Więcej myśli na odcinku 0-37 nie odnotowałam.
Mogłam pójść do parku a nie śmigać w dusznej klatce schodowej. Każdy
robi to co lubi. Kiedyś celem był maraton. Teraz już (po trzech) wiem jak
ciężko jest, jak boli i jak bywa strasznie. I co? Wcale nie zamierzam
odpuszczać. Pewno znów pobiegnę. Bo to co jest w czasie biegu to jedno a to co
po nim to EUFORIA. Po to biegam – dla szczęścia na mecie.
Przybywa udziwnianych biegów, to trochę jak z dyscyplinami na Olimpiadzie.
Nie przypominam sobie by Grecy ścigali się w górskich kajakach a teraz takie i
inne „cudeńka” są na Igrzyskach.
Gdy zwykłe bieganie nie wystarcza to….trzeba iść pobiegać i pomyśleć.
Czasem fajnie zrobić coś szalonego. Jednak „normalne” bieganie to podstawa!
Biegałam na parkingu podziemnym w centrum handlowym, przepychałam się na łokcie
z baskijskimi góralami, robiłam kółka wokół Stadionu z Night Runnersami, a
teraz w sobotę będę wbiegać na 37 piętro. To wszystko są fajne wydarzenia. Jest
adrenalina, jest nowość.
Tylko, że ja wiem, że to takie urozmaicenia bo tak naprawdę to co mi
się w bieganiu podoba najbardziej to, to jak biegnę po lesie, po drodze czy
ulicy i widzę świat. Aż tyle i tylko tyle.
„Oprócz błękitnego nieba….” Nie taką minimalistką nie jestem potrzebuję
jeszcze: dobrych butów biegowych i stanika, ciuchów biegowych i trochę
niebiegowych też bo głupio w leginsach wszędzie chodzić. Potrzebuję dobrego
jedzenia i dobrego wina. O towarzystwie nie wspomnę….wygląda na to, że
potrzebuję biegania, błękitnego nieba i całej reszty…
W kwietniu na „moich” Wyścigach będzie bieg z przeszkodami, błoto i
inne druty kolczaste i co? I nic. Nie startuję bo nie widzę w tym sensu. Jakoś
schody mi pasują a błoto nie. Mam inne priorytety startowe, do tego dochodzi
ryzyko kontuzji. Co będę miała z tego, że się wytarzam w błocie jak skręcę
sobie kostkę albo coś? A schody, tutaj przynajmniej „robię siłę”…..
W sobotę duszna klatka schodowa (chyba, że zrobią przeciąg) a w
niedzielę z KGB spokojnie po lesie. I tak chyba jest najfajniej. Jednorazowe
udziwnienia i klasyczne treningi…. Nie jest nudno jest super!
a nie masz w głowie myśli, że maraton to za mało, i fajniej było by zrobić 2 pod rząd, a w ogóle najlepiej to 3?:P
OdpowiedzUsuńA ja bym powiedziała, że wypierniczenie się na klatce schodowej jest bardziej niebezpieczne niż wywrotka w błocie.
OdpowiedzUsuń