Grand Prix Żoliborza - Brzegiem Wisły - relacja
Medal fot. D.Szymborska |
To już wszyscy wiedzą, nie udało mi się wystartować w dwóch biegach
jednego dnia. She Does Not Run The Night. Szkoda. Za to rano biegało się na
Żoliborzu. To mam o czym pisać!
Biuro Zawodów mieściło kilkadziesiąt metrów od Wisły. Przy klubie
sportowym Spójnia. Nigdy nie byłam w tej okolicy, nie znałam tamtej trasy.
Najpierw nie wiedziałam jak tam trafić z Centrum Olimpijskiego. Na szczęście
organizatorzy odbierali telefony. Wytłumaczyli jak dojść. W końcu trafiłam. To
mnie tylko utwierdza dlaczego nie startuję w biegach na orientację! Znalazłam,
odebrałam numer startowy, dostałam batonik i worek na depozyt. Dziś skwapliwie
z niego skorzystałam. Zaraz po biegu jechałam kibicować na zupełnie inne
zawody, dla odmiany w hali, więc miałam ciuchy na przebranie, kosmetyki itp.
Organizatorzy tego nie reklamowali, ale po biegu można było wziąć prysznic –
ważne, jak nie wraca się szybo do domu.
Miałam chwilę czasu do startu, siadłam sobie na ławeczce i patrzyłam na
Wisłę. Było naprawdę ślicznie! Komary mnie omijały bo na nodze miałam swoją
opaskę (Parakito). Przed startem spotkałam T. trenera sprinterów i sprinterek.
Ponarzekaliśmy na alergię i pobiegliśmy rozeznać trasę. I tutaj zaczęło robić
się nieciekawie. Wszędzie białe kłaczki – czyli pyłki. Oprócz pyłków, trasa
piaszczysto/betonowo/ziemno/trawiasto/chodnikowo/asfaltowa. Dosłownie wszystkie
rodzaje nawierzchni. Brakowało tylko taranu. Rekonesans zrobiony. Można było
się porozciągać i poczekać na start. Nie musieliśmy się martwić, że mięśnie
ostygną – byliśmy dobrze rozgrzani i było bardzo gorąco.
Trasa – trzy pętle – za tym nie przepadam, bo takie powtórki to nic
przyjemnego – trzy razy zbiegać i trzy raz podbiegać….
Pyłki, jeszcze raz pyłki to najmocniej mi utkwiło w pamięci. Po drugie to
były pierwsze zawody, w których biegłam z Timex Run Trainer 2.0. I….no właśnie
na starcie wcisnęłam przycisk – zapiszczał i pobiegłam. Po 400 metrach zorientowałam
się, że przycisk to owszem wcisnęłam ale nie ten, co uruchamia stoper. No więc
trasę mam krótszą o 400 metrów. Ekran ustawiałam sobie tak by widzieć prędkość
chwilową. Wolałam nie patrzeć na puls bo z racji alergii, kłopotów z
oddychaniem bardzo szybko robi się bardzo wysoki i nie chce spadać. Tak sobie
biegłam…. Jedno kółko, drugie. Na trzecim rozczarowanie, że zwinęli picie ze
stoliczka. Inna sprawa, że na ostatnie 400 metrów jakoś specjalnie go nie
potrzebowałam ale się zdążyłam „przyzwyczaić” że tam je wydają.
Meta, butelka wody i medal. Do tego makaron dla wszystkich. Nie jadłam
ale poprosiłam o możliwość zrobienia zdjęcia.
Potem prysznic, świeże ciuchy i z medalem w plecaczku ruszyłam dalej.
Organizacja, jak to zawsze bywa na Żoliborzu super. Atmosfera świetna.
Trochę mi żal, że nie miałam jak wystartować we wcześniejszych biegach i GP
pobiegłam tylko jedno. Za rok będę próbowała je wpisać w kalendarz sportowy. I
już czekam na bieg mikołajkowy, bo bardzo go lubię!
Potem był deszcz, grad, zalane ulice. Teraz świeci słońce a ja mam wolny
wieczór bo She Does Not Run The Night.
Ławeczka z widoczkiem fot. |
Medal fot. D.Szymborska |
Makaron fot. D.Szymborska |
Tak, było gorąco, przyjemnie i mokro - ale to już po biegu. Nas rozczarował - ale tylko trochę - pomiar czasu. W poprzednich trzech edycjach GP był elektroniczny, a tu - hm, jakby ręczny. Ale i tak z organizatorem - ENTRE.pl - mamy same miłe skojarzenia, także na biegu mikołajkowym pewnie się spotkamy.
OdpowiedzUsuńA białe kłaczki są niewinne - są to tylko nasiona topoli! W tym samym czasie pylą trawy, i to one są wszystkiemu winne (córka jest alergiczką, więc trochę na te temat wiem).
M.
Tak, za takim pomiarem czasu nie przepadam. Inna sprawa, że nie sądzę że nawet jakby trawy nie pyliły to czy po takim podłożu bym życiówkę tam wybiegała..... To do zobaczenia zimą albo na innym biegu:)
Usuń