Timex Run Trainer 2.0 - recenzja i równikowe bieganie
Timex Run Trainer 2.0 fot. D.Szymborska |
Dziś podbiegi na Agrykoli. Klimat równikowy, duszno, parno, gorąco i
czasem pada. Delikatnie mówiąc pogoda nie sprzyjająca jakiemukolwiek wysiłkowi
fizycznemu. Jak trening jest w rozpisce to trzeba go nabiegać.
Rozciągając się przed podbiegami na mostku z widokiem na Łazienki,
natknęłam się na grupę z przewodnikiem – 10min rozciągania a tyle nowych
informacji o Pałacu na Wodzie. Bieganie uczy.
Już prawie tydzień biegam z nowym Timexem i mam już na jego temat
wyrobione zdanie. To świetny zegarek tylko ma w złym miejscu przycisk start!
Serio. Wczoraj na zawodach nacisnęłam nie ten i jak się zorientowałam to już
było 400m od linii startu. Po kolei: GPS – łapie bardzo szybko, nie zdarzyło mi
się jak dotąd czekać – włączam, pokazuje się ikonka, 4 kwadraciki i GPS działa.
HR - tak samo szybko jak znajduje
satelitę tak wykrywa pas. Pas jest inny niż w poprzednich Timexach. Można
odpiąć czujnik i prać, co ciekawe zmienił się sposób montażu czujnika – to nie
on jest jednocześnie zapięciem pasu tylko znajduje się ono z boku. Z jeszcze
niewykrytych przeze mnie powodów ten pas
naciera mnie dużo bardziej i po godzinnym
treningu mam konkretne obtarcia – jakbym co najmniej półmaraton
przebiegła.
Ekran – super czytelny, ja zmieniłam sobie na czarny z białymi cyframi
bo tak bardziej mi się podoba.
Przejścia między ekranami tez intuicyjne, cała obsługa bardzo prosta,
jedynie jak dla mnie zmyłkowy przycisk startu- muszę się tego nauczyć i tyle! Ja
używam na razie dwóch linii wyświetlacza i jestem bardzo zadowolona z
czytelności cyfr.
Kolejna nowość to zgrywanie do endomondo. Ja nie potrzebuję
społecznościowego dopingu, jednak wiem, że dla niektórych to jest coś ważnego –
przyczepiać na fb ile się zbiegało albo bawić się w różne rekordy endomondo.
Niestety i ten zegarek łączy się przez USB z komputerem – dla mnie niestety,
bo mam problem z portem USB i często się psuje, wolałabym bezprzewodowo ale
jest jak jest.
Co nietypowe zegarek nie jest wielki ani ciężki. Przesadą byłoby
napisanie, że na mojej ręce wygląda zwyczajnie, bo jest duży ale nie jest to „mebel”.
To tyle po tych kilku treningach. Nie wyobrażam sobie już powrotu do
Globala ani Marathonera – ten zegarek to duży skok technologiczny.
Na koniec jeszcze o alarmie wibracyjnym – coś świetnego. Na razie wykorzystuję
go przy podbiegach – ustawiam sobie albo czas albo dystans i ilość powtórzeń. I
o nic się nie martwię – zegarek wibruje jak skończę dany odcinek. Proste i
jakie wygodne. Nie trzeba zerkać – „czy już”.
Z instrukcji wynika, że ma on jeszcze dużo innych funkcji, na razie
korzystałam z niego w podstawowym zakresie. Dużo przede mną!
Mizuno i Pałac na Wodzie fot. D.Szymborska |
Najpierw nad kanałkiem potem podbiegi - zrzut z ekranu |
Komentarze
Prześlij komentarz