Biegnij Warszawo 2014 – relacja
KGB i znajomi KGB (ci jeszcze bez legitymacji) fot. przystojny biegacz |
A gdy już z wielkimi perypetiami dotarłam do domu to czekało na mnie
pyszne śniadanie. W życiu nie chodzi tylko o bieganie….
Dziś KGB i znajomi KGB licznie stanęli na linii startu i co
zdecydowanie ważniejsze równie licznie przekroczyli linię mety!
Gratulacje dla wszystkich. 10K to już przyzwoity dystans. Na tyle
krótki, że przygotowania są zabawne i nie bywają nudne, na tyle długi, że można
obmyślać taktyki, planować….
Na początku był fluorescencyjny tłum, na końcu również! Myślę, że trasa
powoli osiąga zupełne wypełnienie. Wiadomo elita nie musiała się przepychać ale
reszta – ciężko było biec. Nie chodzi o narzekanie ale zwyczajnie o możliwość
trasy vs ilość uczestników. Super, że start był z 4 pasów – super rozwiązanie!
Na mecie wąsko, ale to wynikało z tego jaka jest droga – ot wąska to i wąsko na
mecie.
Sympatyczny medal fot. D.Szymborska |
Trasa z podbiegiem, którego wielu biegaczy się boi – moim zdaniem
niepotrzebnie, jak się trenuje to taki etap trasy jest tylko urozmaiceniem.
Między 5 a 6 kilometrem była woda. Podawana, wystawiona na stołach – dużo,
myślę, że dla każdego starczyło. Co jak się okazuje po BMW Półmaratonie
Warszawskim nie jest taką oczywistością. Owszem było ślisko bo kubki
plastikowe, na szczęście nie widziałam, żeby ktoś się pośliznął. W centrum
doping – po części przygotowany i opłacony przez organizatorów, po cześć
spontaniczny – w dwóch przypadkach – SUPER i świetna motywacja do biegu!
Tak, jak pisałam na końcówce biegu taki tłum jak na początku, potem
medal – śliczny i na szczęście nie taki „reklamowy” jak bluzeczka, do tego woda
mineralna i tyle.
Już po największym, jak piszą organizatorzy, wydarzeniu biegowym w
Warszawie. A tu się dopiero sezon zaczyna a nie kończy!
Dla mnie wniosek jest prosty – jutro idę do lekarza bo z takim kaszlem
to nie da się biegać, ot tyle i aż tyle. Owszem mogę sobie truchtać ale żeby
pogonić tak jak chciałam to się nie dało. Wielu zawodników, gdy nie pobiegną
tak jak zaplanują to winę zwala na trasę, pogodę, cokolwiek tylko nie na
siebie. Ja wiedziałam, że do końca zdrowa nie jestem, myślałam, że jest lepiej
niż było. A miłemu panu biegaczowi dziękuję za opiekę między 6 a 7 km. Nad
takim kaszlem to trudno zapanować…ehh trzeba się wyleczyć i to jak najszybciej!
KGB – jak zwykle biegało super, po części dla wyniku po części dla
dobrej zabawy, po części mimo kontuzji – efekt – wszyscy szczęśliwi na mecie!
Gratuluje! A teraz jest do czego trenować….kolejne biegi coraz bliżej…
Mogę ponarzekać? Wiem, nie biegłam, ale zobaczyłam medal - przecież trasa biegu nawet do starówki się nie zbliża o_O.
OdpowiedzUsuńteż się zastanawiam skąd "żagiel" na medalu, nie wiem...ale medal ładny więc się ucieszyłam :)
Usuń