Crossowe Grand Prix Jury – Jesień – Zawiercie
Wybiegany medal fot. D.Szymborska |
Blogersko kulinarny wyjazd to jedno a bieg w okolicy to drugie. Gotować
gęsinę uczyliśmy się w Hotelu Poziom 511 a biegałam w Zawierciu.
Ekipa na bieg w bluzeczkach z logo hotelu, w aucie dwóch ratowników wodnych,
jeden kelner i ja. Jedziemy biegać, w samochodzie wymieniamy się czasami,
komentujemy życiówki. Dla jednego z chłopaków to pierwszy start w biegu
masowym. Są emocje, są dobre humory. Do biura zawodów dojeżdżamy na 5 minut
przed jego oficjalnym zamknięciem. Wszystko sprawnie – w rubryce klub jest KGB,
dystans – dziwny – 6K. W pakiecie numer startowy, agrafki i kupon na posiłek po
biegu. Kartkę żywnościową od razu oddaję chłopakom – ci z takich co zawsze coś
zjedzą i będą super chudzi.
Rozgrzewka, spotykam znajomych z którymi kilka miesięcy biegałam po
Jurze – Grupa Paleo – to ci od diety a nie geologii.
Trochę zamieszania na starcie bo biegi są organizowane na 3 różne
dystanse, a z tyłu czają się jeszcze nordic walkingowcy, których rozgrzewka
oznacza zwracanie dużej uwagi by nie dostać w nos kijkiem. Najpierw biegną ci
co zdecydowali się na 25K, potem start wspólny dla tych co na 6 i 9. Kijkowcy
na końcu.
Stadion w Zawierciu fot. D.Szymborska |
Miałam do przebiegnięcia 2 kółka po Zawierciu. Zbyt dużo miasta nie
poznałam, ale wiem, że mają ładny park (z podbiegami), że dużo ulic jest w
remoncie, a stadion ma zbieg/wybieg baaardzo pod górkę.
Przybiegłam jako 7 kobieta. Ucieszona i zadowolona bo świetnie się
bawiłam. Atmosfera super, doping na stadionie bardzo sympatyczny. Witanie
przybiegających przez megafon – zawsze cieszy jak słysz się swoje nazwisko
wyczytywane przez speakera. To może znaczyć dwie rzeczy, albo jest się na tyle
z przodu, że organizator jest w stanie przeczytać z listy albo biegnie się pod
koniec stawki – jest się jednym z kilku wyczekiwanych zawodników by zamknąć
zawody.
Chwila rozmowy z chłopakami, woda na mecie, śliczny medal.
Wolontariusze pilnowali – obowiązywała wymiana – zwrotny chip - medal.
Powrót na Podzamcze. Jakby nam było mało, wyścigi na basenie,
przegrałam o 1.5m z ratownikiem. Śmiech. Tak się zdobywa szacunek chłopaków –
bieganiem i pływaniem – byle szybciej!
Tu się ścigaliśmy - 20m - Hotel Poziom511 fot. D.Szymborska |
Hej widziałem Cie i zastanawiałem się czy to Ty, bo "znam" Cię tylko z www. Brakło odwagi żeby podejść i zapytać...
OdpowiedzUsuń:) ja nie gryzę:)
Usuńgratuluję wytrwałości :)
OdpowiedzUsuńdzięki, bieganie, triathlon to wszystko bardzo wciąga!
Usuń