Poza strefę komfortu – listopadowy City Trail
Po lewej aniołek po prawej diabełek...fot. D.Szymborska |
Jest diabełek jest aniołek.
Ten pierwszy, przekonuje, że po co marznąć, można się ładnie i ciepło
ubrać, stanąć z boku.
Ten drugi, już się doczekać nie może biegania, atmosfery, jutrzejszych
zawodów.
Ten pierwszy się nie zmęczy, ten drugi wyjdzie poza strefę komfortu.
Czym są zawody w niedzielę? Super zabawą, to pewne, ale wiążą się z:
a) Niewyspaniem, bo start jest o 11 na drugim końcu Warszawy,
b) Spoceniem, można się nie śpieszyć ale nawet w truchcie się człowiek
spoci,
c) Brakiem części niedzieli – wczesne śniadanie, dojazd, parkowanie,
rozgrzewka, bieg, schłodzenie, droga powrotna do domu, prysznic, drugie
śniadanie i już jest 14!!!!
Dlatego diabełek proponuje puchówkę, spodnie rurki i ciepłą kawę na
mieście….
Jutro przegra! Idę biegać, cieszę się, że tak spędzę pół niedzieli!
Strefa komfortu to cudowne miejsce.
Moja jest gdzieś na plaży, a bardziej w restauracji z widokiem na
plażę, bo za piaskiem nie przepadam, przy stoliku obok którego stoi cooler z
szampanem, na stole (bo to śniadanie) są jajka po benedyktyńsku, podane na
pumperniklu, do tego sałaty, później przyjdzie czas na deser, drugie śniadanie,
obiad, podwieczorek, kolację…..nie spocę się zbytnio bo siedzę w cieniu w ten
upalny dzień..
Zdecydowanie poza strefą komfortu jest: deszcz, błoto, zimno, mokre
ciuchy…..
W strefie komfortu jest: dobry nastrój, uśmiech….i to też znajduje się
w deszczu, błocie i na jutrzejszych zawodach!
Czyli jednym słowem do zobaczenia w Lasku Młocińskim!
Fajnie napisane:)
OdpowiedzUsuńdzięki :) a bieg był SUUUPER! i nie wiem dlaczego tak się użalałam na tą strefę komfortu bo dziś wybiegłam bez problemu :)
Usuńhartujemy się poza nasza strefą komfortu i dzięki temu bardziej później doceniamy obiad na plaży :)
OdpowiedzUsuńeee ja zawsze doceniam obiad na plaży, kolację i śniadanie też :)
Usuń