Rower bez hamulców czyli zakochałam się w ostrym kole
Zasada - zdjęcie przed treningiem - wyglądałam zdecydowanie lepiej niż po gdy byłam lekko zielona fot. M. |
Gdyby nie babskie jeżdżenie pewno bym po ciemku nie jechała do
Pruszkowa, a tak dzięki Karolinie, z Duperów na Szosie odkryłam ostre koło i
jazdę po torze.
Nie wiedziałam, że tak mi się spodoba, niestety mój błędnik nie
podzielał mojego zachwytu, i nie wyjeździłam całego treningu. Ot taki pierwszy
raz, będzie lepiej, bo na pewno to nie był mój ostatni raz na torze. Wszystko
jest kwestią przyzwyczajenia i tej wersji będę się trzymała.
Nie zdawałam sobie sprawy, że w filmie Program Mistrz tak świetnie była
pokazana atmosfera kolarska. Na pruszkowskim torze było….tak jak na filmie
tylko bez EPO! Byli profesjonaliści i stawiający pierwsze nogi na pedałach
ostrego koła (jak ja). Byli tacy w aerodynamicznych kaskach i takie, które
przecierały opony, bo na co dzień śmigają na ostrym kole po mieście i też
chciały na torze pojeździć.
Gdy przyszłam czekał już na mnie rower – żółta karteczka „DOTA 170,
Shimano” przyklejona była do pięknego, karbonowego i bez hamulcowego Treka.
Rower z tych co na jednym palcu można podnieść, bo nie dość, że karbonowy, koła
też, to jeszcze brak przerzutek i hamulców czyni z niego torową, piękną
maszynę. Rower przygotowywał nie byle
kto - były mechanik Kadry Narodowej pan Jurek Brodawka.
14 rowerów dla 14 szalonych kolarsko dziewczyn fot. D.Szymborska |
Moja "maszyna" fot. D.Szymborska |
W całej okazałości fot. D.Szymborska |
Uwielbiam takie profesjonalne podejście, potem było jeszcze lepiej,
krótka pogadanka co i jak, i najważniejsze – jeździmy w lewo!!!
Potem było tylko ciekawiej, nigdy wcześniej nie jeździłam na ostrym
kole. Zasady są takie, w lewo, jak wolno to po płaskim, jak szybciej to po
czarnej linii, jak szybciej to po czerwonej, jak najszybciej to po niebieskiej.
Trzeba patrzeć w prawo jak się wyprzedza i w lewo jak się zjeżdża.
I już wiem o czym marzę – o śmiganiu po samej kornie toru! To musi być
coś! Niestety pierwszy raz to było 2x15 minut, więcej nie dałam rady, było mi
bardzo niedobrze.
Ach ta niebieska linia....kiedyś na niej pojadę...fot. D.Szymborska |
Najpierw po płaskim, potem coraz wyżej fot. D.Szymborska |
Miałyśmy swój wieszak rowerowy fot. D.Szymborska |
To co podobało mi się najbardziej to, to, że na torze miałam poczucie,
że wszystko zależy od siły w moich nogach. Nie ma ustawień przerzutek, nie ma
hamulców jest czysta jazda! Do domu wróciłam zachwycona, przejęta z poczuciem
bardzo dużego niedosytu bo wiem, że chcę tam trenować tylko muszę się
przyzwyczaić do jazdy po torze!
Zazdraszczam!
OdpowiedzUsuń:) jak będziesz w okolicy to moim zdaniem bardzo warto tam się wybrać :)
Usuńjestem zaskoczona reakcją błędnika, tzn nie brałam tego nawet pod uwagę.
OdpowiedzUsuńale rower..ulalala :)
ja cóż, trochę się obawiałam, bo wiem jak reaguję na kręcenie się w koło.....wszystko do przyzwyczajenia i już się nie mogę doczekać kolejnego jeżdżenia :)
Usuń