The Best of RAMEN czyli jak wybierać restauracje
Pysznie, rozgrzewająco i sycąco fot. D.Szymborska |
Uwielbiam zupy, dawno nie jadłam tak pysznej, jak ta w restauracji
gdzie nikt nie mówił po angielsku, a zamówienie można było złożyć pokazując
palcem na zdjęcie w menu. Choć jak przeczytałam w sieci, bywają i kelnerzy, którzy doradzą i porozmawiają po angielsku....
Pokazałam na takie zdjęcie gdzie było: mięso, pakczoj, bambus, jajko i
wiele innych składników, co do których do końca pewna, ale zjadłam ze smakiem
Zupa była esencjonalna, makaron pyszny, zakładam, że domowy (a bardziej
restauracyjny) bo mi się tak nie udaje ugotować kupnego.
Sądząc po obrazkach i doklejonych napisach, dla super
głodnych można było dokupić dodatkowe kluski do miski zupy, lub „domówić” w
czasie jedzenia – to wiedziałam przy stoliku obok.
Lubię takie kulinarne podróże, doceniam różnorodność, cieszę się z
regionalności dań, nawet jak oznacza to inno-kontynentalność. Wystarczy
pojechać do Londynu, by cieszyć się wielokulturowością. Nie piszę bloga
politycznego, socjologicznego, więc na tym zatrzymam się w analizie tego co
płynie z wielokulturowego miasta....
Tak pyszne jak śliczne fot. D.Szymborska |
Dla tych co chcą znaleźć się w świecie Ramen, polecam boczną uliczkę z
Regent St. czyli Brewer. Nie można się zrażać niezbyt artystycznie
zaawansowanymi plakatami „reklamującymi” restaurację, nie powinna nas też
odstraszyć szmata, a bardziej, kiedyś flaga wisząca w drzwiach. W środku tłum,
para znad garnków i naprawdę dobry Ramen.
A że mam „nosa” do dobrych zup, to nigdy nie miałam wątpliwości, a jak
się okazało Ittenbarii jest znanym w Londynie miejscem słynącym ze świetnych
zup.
Czasem warto wejść tam, gdzie nam się podoba, najczęściej spontaniczne
wizyty w restauracjach kończą się sukcesem, trzeba tylko trzymać się kilku
zasad – jeżeli chcemy zjeść co azjatyckiego – obsługa i kucharze mówią w języku
kraju z którego serwują potrawy, dotyczy to też pizzy, z kuchnią francuską jest
inaczej, można się jej łatwiej nauczyć niż przygotowywania azjatyckich
przysmaków. Po drugie – tłum w restauracji – albo modna i jedzenie ble, albo
sprawdzona i jedzenie super – 50% szans, ale lepsze to niż nijakie jedzenie! Po
trzecie – trzeba być odważnym jeżeli chodzi o wchodzenie i czasem wychodzenie z
restauracji, jeżeli otwieramy drzwi, zaglądamy do środka i nam się nie podoba –
wychodzimy, nic na siłę, nigdy!!! To działa w większości przypadków…smacznego,
różnorodnego!
Oczywiście nie mam nic przeciwko przeczytaniu recenzji, zrobieniu
starannych poszukiwań w Internecie i takim wyborze restauracji….tyle, że jak
chce się zjeść TU I TERAZ i OD RAZU to trzeba ryzykować!
To jest bardzo dobra rada i w praktyce zadziwiająco rzadko spotykana - wyjście z knajpy prawie na samym początku jak nam coś nie pasuje. Ja nie mam z tym większych skrupułów, ale i tak trochę się czuję jakbym uciekał, jak kelner wodzi za nami wzrokiem ;-)
OdpowiedzUsuńdzięki :) to tak jak z pierwszym wrażeniem - niełatwo go zmienić.....i tak czasem trudno wyjść, człowiek siadł, dostał menu, przejrzał i....nic....ale warto być odważnym i znaleźć miejsce, które nam odpowiada.....przecież za to wszystko płacimy! ma nam być smacznie i dobrze!!!!
UsuńJa czasem wychodzę, jak mi się nie podoba. A że kelner będzie na mnie patrzył wrogo... Trudno, pewnie i tak już go nigdy nie spotkam ;)
OdpowiedzUsuń