NIKE+ FUELBAND – czyli tydzień z bransoletką

Tygodniowe podsumowanie NIKE+FUELBAND

No dobra, to wciąga. Tak, tak super jest naciskać przycisk, patrzeć ile lampek się zapala, czy mruga już, że goal osiągnięty. Bransoletkę mam już tydzień. Pisałam już o początkach mojej przygody z Fuelband’em.

Przygotowałam taką tabelkę:

PLUSY	MINUSY
Dużo ludzi zaczyna rozmowę, od tego co mam na ręku. A jak pokażę jak mruga to już w ogóle rozmowa się przeciąga.	Nie jest wodoszczelna. To znaczy nie pójdę z nią na basen.
Ślicznie wygląda na ręku.	Nie przybywa mi „punktów” gdy jestem na basenie – bo nie mam ze sobą bransoletki.
Jak tylko zainstalowałam aplikację w Iphone to bez problemu przez bluetooth zgrywam cały dzień z „bransoletki”.	Podobnie jest z jazdą na rowerze, przejadę kilkanaście kilometrów w dobrym tempie a punktów nie przebywa.
Ogromnie mi się podoba jak mrugają diody w zależności jak zbliżam się do celu.	Trzeba ładować codziennie.
Sprawia ogromnie dużo radości, ma system nagród za osiągnięcia, wykonanie celu, kilometry, kalorie.	By „dzielić” się ze znajomymi osiągnięciami na facebook’u trzeba „oddać” swoje dane Nike – więc się nie dzielę.
Działa bardzo motywująco.	-
Liczy kroki i kalorie.	-
Można ją dostosować do ręki bo w zestawie są dwa moduły.	-
Jest wodoodporna, więc można w niej wziąć prysznic i pozmywać naczynia – punktów przybywa	-
Mierzy kilometry – ja np. przez tydzień przeszłam/przebiegłam 73K.	-

Na razie to wszystko. Uwielbiam moją bransoletkę, i myślę, że po miesiącu będę mogła ją do końca ocenić/docenić.