Bikefitting czyli dopasowywanie roweru do zawodnika
Albo zawodniczki. Nic to, że amatorki. Teraz wszystko jest fittingiem,
wcześniej brafitting a teraz rowerowodopasowywanie. Czasem angielskie słowa są
krótsze. Pewno ile sklepów tyle dopasowywaczo-sposobo-patento-ideologii.
Będzie o salonie GINATa na Fabrycznej w Warszawie. Na początek
praktyczne rady: na dopasowywanie należy przyjść w tak zwanym stroju sportowym.
Dziewczyny to ważna i sprawdzona informacja – w opadających jeansach
(biodrówkach, co to trochę spadają) miałam prawie o 4 cm krótsze nogi! Zatem
dresy albo leginsy. Nie jest tak źle nie pytają o to ile się waży!!!
A dostosowywanie roweru do mnie wyglądało tak, po pierwsze obok stał
MÓJ rower, a ja nie mogłam się doczekać kiedy będzie nie tylko mój ale też
pasujący do mnie. Jednak po kolei.
Zaczynamy: zmierzenie wzrostu – tak jak w szkole u higienistki. Potem
coś, co przynajmniej u mojej higienistki mierzone nie było – długość nogi po
wewnętrznej. Staję w lekkim rozkroku i zaczynam z ziemi podnosić drążek, tak
wysoko do krocza aż zapiszczy. (dlatego te wygodne dresy a nie spadające
jeansy). Potem gibkość. Tak, tak. Wychodzi czy się ładnie rozciągam czy nie. Do
rozciągniętych niestety się nie zaliczam, mimo, że mocno nad tym pracuję a moja
pani trener na basenie zauważa postępy, no mini postępy bo ona jest bardzo
motywująca.
Teraz mądry komputer nakłada moje dane na mój rower. I zaczyna się
mierzenie. To znaczy siadam na specjalnym rowerze w którym przestawia się
wszystko, a poziomica jest co 5 centymetrów. Mam ustawić „normalnie” nogę na
pedale i jechać patrząc na wprost. Patrzę, patrzę bo tam stoi mój rower!
Zaczyna się mierzenie, przestawianie. Przy kupowaniu biustonoszy nie ma tyle
fittingu. Pod biustem, w biuście i voila – stanik dopasowany. Kąt nogi – czyli
łydki do uda – specjalny przyrząd, poziomica w siodełku, kiedy kolanem dotknę
łokcia. Jak wygodniej, a różnica to 2mm ustawienia odległości siodełka od
kierownicy. Tutaj niuanse takie jak u okulisty gdy zmienia cylindry czy coś tam
o „prawie nic”. I tak sobie kręcę pedałami. Uff, zmierzone.
Teraz ustawienia
z tego specjalnego pomiarowego roweru trzeba przenieść na mój rower. Ale o moim
rowerze to będzie oddzielny post bo przecież nie może być na drugim planie, pod
koniec postu. Na razie zajmuje należne miejsce przy komodzie. Jak tylko się
budzę to go widzę. No nie tak od razu bo najpierw muszę okulary ubrać, ale wiem
gdzie stoi i czuję jego obecność.
Ustawianie, poziomowanie itp. fot. D.Szymborska |
Gratulacje. Ciekawa jestem jakie są pros i cons takiego spersonalizowanego Gianta, kosztu przyznam też jestem ciekawa.
OdpowiedzUsuńJak byłam mała to też lubiłam spać z nowymi rzeczami, a przynajmniej mieć je zaraz przy łóżku :D. Właściwie to do tej pory mi to zostało ;P.
OdpowiedzUsuń