Półmaraton i Maraton Warszawski z PZU – relacja z konferencji prasowej
PZU Maraton i Półmaraton Warszawski fot. D.Szymborska |
Albo PZU z Maratonem jak kto woli. Od dziś oficjalnie. Na trzy lata.
W Marriottowskim Championsie
Dariusz Krzewina i Marek Tronina ogłosili, że: po pierwsze PZU przez
trzy lata będzie sponsorem tytularnym Półmaratonu i Maratonu Warszawskiego. Po
drugie: od juta (od 12.00) będzie można się zapisywać na Maraton. Po trzecie: PZU
będzie wspierać biegaczy. Dariusz Krzewina nie powiedział na czym to dokładnie
ma polegać, deklarował, że to będzie ogólnopolski program wspierający gminy w
promowaniu zdrowego trybu życia.
Tyle w skrócie z godzinnej konferencji. Gdy przyszedł czas na pytania,
podniosłam rękę. Chciałam się dowiedzieć jak Marek Tronina wyobraża rozwój
Maratonu Warszawskiego, jego konkurowanie z najlepszymi europejskimi
maratonami. Tronina przekonywał, że MW nie tylko zdobędzie certyfikat Gold
Label przyznawany przez IAAF ale również będzie jednym z najlepszych maratonów.
Super deklaracja, a potem strzał w kolano. MW odbędzie się 28 września 2014.
Super data, tyle, że w tym samym czasie odbywa się Berliński Maraton.
Dopytywałam się dlaczego terminy się pokrywają. Moim zdaniem MW traci
na tym bardzo wiele – nie ma rozgłosu medialnego, bo pewnie znów rekord świata
zostanie ustanowiony w Berlinie a nie w Warszawie, nie przyjadą do nas
prawdziwe gwiazdy, bo wybiorą bardziej prestiżowe miejsce... Tronina przywołał
sprawdzenie statystyk z 2009 roku, kiedy jak opowiadał biegł w Berlinie bo z
racji wyborów bieg odbywał się tydzień przed MW. Podobno wcale nie pobiegło w nim
więcej Polaków niż w innych latach, kiedy terminy się pokrywają. Nie mówił
jednak o obcokrajowcach, którzy co oczywiste wybiorą Berlin.
Słowa Troniny naprawdę mnie nie przekonały, bo albo organizatorzy chcą
stworzyć coś na miarę światową albo…. no właśnie wolą tylko o tym mówić, i
cieszyć się ze zwiększonej frekfencji. Ilość uczestników się zwiększa, bo tak
jest na całym świecie, ludzie biegają, chcą startować w imprezach masowych. Jak czytałam w opracowania (RW) mają coraz gorsze czasy. Maraton dla wielu
przestał być wyścigiem stał się eventem. Ten warszawski z pewnością ma swój
urok, ale nie ma ani milionów kibiców, ani atmosfery święta biegaczy, czyli
tego wszystkiego co ma Berlin (w tym samym terminie….).
Chyba jestem tą co zadaje niewygodne pytania, bo po mnie nikt więcej o
nic się nie dowiadywał. Był lunch i miłe rozmowy ze znajomymi
biegaczami/blogerami/blogerkami/reporterami/PR’owcami.
Już wychodząc, żegnając się z organizatorami usłyszałam, że jestem
jeszcze młoda i z pewnością doczekam tego, że mieszkańcy w Warszawie będą
świętować w czasie maratonu a nie narzekać na korki, podobno to wszystko się
zmienia….. I tu znów nie zostałam przekonana. Dwa lata z rzędu biegałam w
Półmaratonie Warszawskim, zawsze dojeżdżałam taksówką. Kierowcy nie wiedzieli o
biegu jak się dowiadywali jaka będzie trasa to od razu zaczynali narzekać na to
jakie będą korki…
Ze sportowych „njusów” to Yared Shegumo otrzymał wsparcie finansowe od
PZU, "nie musi się martwić o pieniądze ma biegać". A 30 marca na starcie
Półmaratonu zobaczymy Kenijczyka Victora Kipchirchira i Kenijkę Polline Wanjiku
Njeru.
Champion bar fot. D.Szymborska |
Lunch fot. D.Szymborska |
Tronina przekonywał merytorycznie:
OdpowiedzUsuń1. priorytetowe dla Polaków sa imprezy w Polsce i bardzo miło, że FMW liczy się z Poznaniem czy Wrocławiem
2. czy statystyka biegaczy wybierających Berlin a tydzień przed/po Warszawę zmieni się jeśli weźmiemy pod uwagę biegaczy spoza Polski? Czyżby dla nich bieganie tydzień po tygodniu było zdrowe? ;) Poza tym miejsca na Berlin kończą się w przeciągu doby i zawsze ich brakuje co świadczy o tym, że niemiecka impreza nie wysyca rynku.
3. No i przykład z życia wzięty: 6.04 - Półmaraton Berlin, Maraton Paryż, Maraton Brighton oprócz tego kilka mniejszych imprez. 13.04 - Londyn, Rotterdam, Wiedeń + imprezy w Polsce. Ciekawe czy dyrektorom tych wielkich imprez udałoby się obronić wybór daty wobec "niewygodnych" pytań i zarzutu "braku chęci robienia imprezy światowej"
"Ilość uczestników się zwiększa, bo tak jest na całym świecie, ludzie biegają, chcą startować w imprezach masowych" - to dostają te imprezy, wg tego samego schematu na całym świecie.
4. Porównanie Maratonu Warszawskiego (choć w Polsce nie ma konkurencji) do wielkiej 6 jest dziecięco-naiwne. PZU musiałoby wyłożyć przynajmniej jedno zero więcej ;)
5. Serio nie ma atmosfery sportowego święta? Ja mogę porównać min do Aten czy Pragi. I tylko uśmiechnęłam się pod nosem. Owszem nie ma porównania, ale na plus Warszawy. Jeśli atmosferę porównać do Berlina - to ponownie - zorganizujmy zero więcej i wtedy będzie to uzasadnione (i uprzedzam - argument, że pieniądze nie robią atmosfery sprawi, że będę się turlać ze śmiechu).
To ja odpowiem:
UsuńAd.1. Jestem Polką a imprezy w Polsce nie są dla mnie priorytetowe – nieuprawniony duży kwantyfikator.
Ad.2. O tym się nie przekonamy bo organizatorzy nie chcą zmienić terminu. A dublując termin MW z Berlin, warszawska impreza traci rozgłos w mediach, traci potencjalnych dobrych biegaczy. Nie jestem w stanie znaleźć czegoś co zyskuje.
Ad.3. Nie rozmawiałam z dyrektorami tamtych imprez więc nie wiem co by odpowiedzieli. Organizowane przez nich zawody są większe, bardziej znane i znów powtórzę przyciągające więcej dobrych biegaczy (nie chodzi tylko o zawodowców ale również amatorów).
Ad.4. Dyrektor MW deklarował nie tylko chęć zdobywania certyfikatów ale tego by MW był imprezą liczącą się na świecie
Ad. 5. W Berlinie całe miasto się bawi, ciężko się dopchać by stać w pierwszej linii i dopingować biegaczy. Są orkiestry, są dodatkowe punkty z jedzeniem, jest wzruszająca atmosfera. Hitem są Duńczycy z dzwonkami, aż chce się być ze Skandynawii. Większość Polaków nie interesuje się dodawaniem otuchy biegaczom, w Berlinie widziałam zaledwie kilka polskich flag. Nie biegłam w Atenach i Pradze, ale wiem jak wygląda MW w stolicy. Obojętność wielu przechodniów ewentualnie wściekłość, że nie można przyjechać autem. Na szczęście zdarzają się pasjonaci, miłe momenty gdzie np. Ursynów biegacze czują, że to ich święto.
Myślę, że pies jest pogrzebany w tym, że w naszym kraju nie ma aż takich tradycji biegowych - my się dopiero pod tym względem uczymy, próbujemy dorównać do wielkich i znanych. Obecni 30-paro-latkowie są tym pokoleniem, które - mam cichą nadzieję - te tradycje zacznie zakotwiczać. A narzekaniem na korki nie ma się co przejmować, wszystkim nie da się dogodzić, zawsze znajdzie się jakaś smędząca jednostka. Jak już kiedyś napisałam - wolę żeby te korki były przez maraton, czy inną taką imprezę, jak przez demonstracje czy inne burdy.
OdpowiedzUsuń