10K Parking Relay - relacja i VIDEO
Wieki temu biegałam w sztafecie. Dziś najbardziej przejmowałam się tym
żeby dobrze przyjąć i oddać pałeczkę. Udało się. Biegaliśmy w drużynie
mieszanej: 2 dziewczyny 3 chłopaków. Triathlonowy team. Trochę zamieszania było
jak z tym jak to wszystko będzie wyglądało, kto komu podaje, gdzie zbiec itp.
Na szczęście organizacja była super i wszystko świetnie zadziałało. Ja biegłam
jako trzecia. Pałeczki nie zgubiłam.
Dla mnie najtrudniejsze było to, żeby zauważyć w którą stronę skręcić.
Cała trasa była „otaśmowana” ale biegnąc nie wiedziałam czy zakręt jest już czy
za następnym filarem.
Następnym razem zamiast czekać na drużynę i spóźnialskich obejdę
starannie trasę, choć myślę, że taśmy i tak będą wirowały w oczach.
Kibiców całkiem sporo. Medal śmieszny – parkingowy, do tego herbata lub
kawa i pyszna babeczka. Byłam zaskoczona, jak smaczna. Na biegach z reguły
jedzenie jest, jakie jest a tutaj coś dobrego.
Podobało mi się, wiem, że następną sztafetę chcę pobiec w zgranym
zespole. Wcześniej poćwiczymy zmiany, czyli przekazywanie pałeczki i wtedy
będzie mniej nerwów a więcej prędkości.
Jeżeli chodzi o samo miejsce, to było dużo zimniej niż na dworze, bo na
parking podziemny jak łatwo się domyślić słońce nie dociera. Nie było zbyt
ślisko, czego najbardziej się obawiałam bo robiąc zakupy w Arkadii, idąc
chodnikami wytyczonymi dla pieszych można sobie „nogi połamać” jest tak ślisko.
W czasie biegu na szczęście nie było tak źle.
Nie wiem czy to będzie impreza cykliczna, ale wiem, że mam ochotę
startować w sztafetach bo to też sprawia przyjemność.
Medal fot. D.Szymborska |
Zaraz po sztafecie fot. T. |
Czytałam o tym biegu, nadziwić się nie mogłam kto wpadł na taką dziwną (to eufemizm) lokalizację i nawet zamieściłam linka do wpisów na g+; sądząc po odzewie jednego osobnika, ktoś skorzystał. Dla mnie pomysł na miejsce iście hipsterski. A ponieważ hipsterką nie jestem to po mecie Biegu Noworocznego zjadłam miseczkę pysznego żurku (tak po prawdzie, nie znoszę zup, ale ta smakowała mi bardzo), a wielgachnego pąchola z lukrem i kubek herbaty oddałam Szymkowi, który towarzyszył mi przez jedno okrążenie - zasłużył :). Zaś wczorajszy dzień wolałam spędzić na świeżym, falenickim powietrzu, za którym się baaardzo stęskniłam.
OdpowiedzUsuńjakbym nie spróbowała to bym nie wiedziała jak jest….czy za rok ta impreza się odbędzie - nie wiem, a tak pobiegałam w miłym towarzystwie i przypomniałam sobie na czym polega startowanie w sztafecie. Fajne doświadczenie:) co do Falenicy to do soboty już blisko i kolejna runda:)
Usuń