Ristorante Amarone….szkoda, że w Krakowie jestem tak rzadko
Wędzony węgorz fot. D.Szymborska |
Rezerwacja zrobiona wcześniej. Bo nigdy nie wiadomo ile przyjdzie
ludzi. Coś czego nie cierpię to zaplanowane wyjście do restauracji i odejście z
kwitkiem bo nie ma miejsca. Przychodzimy a tutaj dzieci w ilości sztuk 4 gonią
się po restauracji. Krzyczą, wrzeszczą. To nie są słodkie maluszki z rodzicami
to są bachory z rodzicami, którzy się
nimi nie zajmują.
Udaje się nam dostać stolik w innej sali. Gdzie wisi piękny żyrandol,
jest przyjemniej, nie cicho, bo słychać rozmowy ale nie ma wrzasku i tupotu.
Jesteśmy bardzo głodni. Czekadełko znika. Gorące chlebki, paluszki.
Ja to zawsze jak można zupę zamawiam. Tym razem ziemniaczaną z sepią z jajkiem przepiórczym. Potem była niezapowiedziana przekąska od szefa kuchni – wędzony węgorz. Na drugie makaron. Tak, tak nudna jestem z tymi kluskami ale energii potrzebuję. Choć bażant zjedzony przez J. albo dzik przez T. to było (chyba) coś lepszego….jednak co węglowodany to węglowodany.
Do tego wino na kieliszki Lugana 10 La Quaire, idealnie pasowało do
sosu borowikowego z moim makaronem.
Aż szkoda, że do Krakowa tak daleko….
Czekadełka fot. D.Szymborska |
Zupa krem z ziemniaków z sepią fot. D.Szymborska |
Makaron z borowikami fot. D.Szymborska |
Komentarze
Prześlij komentarz