TRYB JASNY/CIEMNY

Po sankach na kolację – Ogrodzieniec poziom 511

Czekoladowe szaleństwo fot. D.Szymborska
Tak, tak nie trzeba śniegu w Ogrodzieńcu. Jest tor saneczkowy. Fajnie. Nigdy wcześniej na czymś takim nie jeździłam. Nie trzeba wciągać sanek, zrobi to za nasz  wyciągarka, a my sobie siedzimy. Sam zjazd super. Tak zjeżdżalnia dla dorosłych. Pan sprzedający bilety z racji brzydkiej pogody podwoił ilość zjazdów.

Saneczkowe szaleństwo fot. D.Szymborska

Niezależnie od tego czy sanki wciąga się samemu pod górkę, czy robi to maszyna, czy jest śnieg czy tylko silny wiatr saneczkarz robi się głodny. A saneczkarz który jeszcze był na basenie, robi się jeszcze głodniejszy!

Kolacja w hotelowej restauracji. Czekadełko to łosoś, na pierwsze zamiast zupy wybrałam ravioli a na drugie pstrąg. I….jak szaleć to szaleć super, ultra czekoladowy deser. Lody, gorąca i zimna czekolada, wanilia i truskawki. Niektórzy nazywają to bombą kaloryczną. Nie słyszałam tykania, tym bardziej, że jutro znów biegam.

Łosoś fot. D.Szymborska

Ravioli z kaczką fot. D.Szymborska

Pstrąg z pysznymi marynowanymi warzywami fot. D.Szymborska

Oj to był aktywny dzień. Dwa razy w ciągu tygodnia zrobiłam podbiegi. Te dzisiejsze były zdecydowanie trudniejsze, ale też dużo mniej monotonne. A wieczorem był mini spacer, bo wiało bardzo. Jak idę na trening to pogoda nie ma znaczenia, natomiast gdy wychodzę na dwór w „cywilnych” ciuchach to jakoś jestem dużo bardziej wrażliwa na pogodę, dlatego pospacerowałam całe 15 minut! Więcej się nie dało. Za to śliczne zdjęcie zrobiłam, więc warto było wyjść na tę chwilę…..

Ślicznie ale zimno fot. D.Szymborska

Komentarze

Wybrane dla Ciebie

Copyright © On Egin Eta Topa