TRYB JASNY/CIEMNY

RUNMAGEDDON – relacja [VIDEO]



Niedzielne popołudnie.  Można się wybrać na spacer, ładnie się ubrać, wypić latte w modnej kawiarni, dziecku kupić lody. Można też namalować sobie mazakiem cyferki na czole i tarzać się w błocie, nosić worki z piaskiem, biegać po oponach. 13.04.2014 – data nie dla pechowców – pierwszy warszawski Runmageddon.

To bieg pełen przygód, coś o czym nawet mi przez myśl nie przeszło żeby w tym wystartować. Koledze, byłemu bokserowi myśl przyszła i sią zapisał. H. Mówił, że będzie fajnie. Obiecałam, że jak swoją typową, asfaltową dyszkę przebiegnę to przyjdę pokibicować. 

Przemiła obsługa w biurze prasowym, tym bardziej, że zapomniałam się wcześniej zapisać po akredytację, dostałam piekielną plakietkę – media i się zaczęło!

Dziwni ludzie, dziwna atmosfera, wszędzie pełno błota, siniaki na ciele, dużo tatuaży i wielkie uśmiechy znad plastikowych kubków z piwem.

Potem przejażdżka quadem, teren wyścigu olbrzymi – tutaj biegałam Wielką Ursynowską i Bieg Mikołajów, a na co dzień ścigają się tutaj konie. Niestety nikt nie pomyślał o mapce i udało mi się zobaczyć kilka „atrakcji” trasy. Lepsze to niż nic. Zrozumiałam dlaczego na mecie wszyscy się uśmiechają – też byłabym szczęśliwa jakbym taki bieg ukończyła.

Organizatorzy obiecali, że za rok będzie mapka, ja pewno znów będę kibicem, bo pomimo cudownej atmosfery jestem z tych co wolą pływać w czystych wodach, biegać po lesie a nie oponach. Do takiego startu trzeba się przygotować. Widziałam na trasie zarówno profesjonalistów jak i takich, którzy walczyli o każdy metr trasy. Wszyscy byli dzielni, brudni i zadowoleni.


Gratuluję wszystkim którzy ukończyli, nie wiem jak było trudno,  tylko się przyglądałam, ale myślę, że trasa była dużym wyzwaniem, a jej ukończenie wielkim sukcesem.

Komentarze

  1. Ja brałam udział i naprawdę po przebiegnięciu uśmiech nie schodził mi z twarzy. Fajna trasa, zajefajni ludzie, ogólnie wszystko na plus :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Wybrane dla Ciebie

Copyright © On Egin Eta Topa