Klucze do sukcesu
Mój zestaw kluczy....do sukcesu fot. D.Szymborska |
Kontuzje, te mniejsze i większe to zawsze czas refleksji, czasem
frustracji, częściej głębokiej analizy – co poszło nie tak i dlaczego.
U mnie trwa odcinek – moja lewa stopa. Cóż pewno jest poprawa, ale
zachodzi na tyle powoli, że jej jeszcze nie dostrzegam. Grzecznie smaruję,
pryskam lodem. Będzie lepiej. Pozostaje tylko pytanie KIEDY.
Gdy trenowałam tylko bieganie, to w przypadku kilku kontuzji oznaczało
to prawie zupełną labę i ogromną tęsknotę za treningami. Teraz gdy mam aż trzy
sporty, stopa wyłącza mnie z biegania ale basen i rower pozostają, ba można
nawet troszkę zwiększyć kilometraż wodno/szosowy!
Mam kilka kluczy, czy któryś doprowadzi do sukcesu? Po pierwsze, nie
mogę być Kłapuchym tylko dlatego, że boli stopa. Po drugie zadanie na sezon
2013/2014 wykonane – ukończony triathlon na dystansie sprint (0,750/20/5), po
trzecie do startu w HTG jeszcze kilka tygodni i trzeba być dobrej myśli.
Vintage klasyka basenowa - INFLANCKA fot. D.Szymborska |
To po kolei.
Pierwszy klucz do sukcesu to ten z basenowej szatni. Oznacza, że w
wodzie jestem tak często jak się da, że nie przepuszczę okazji by nie zrobić
„długości”, popracować nad techniką. W listopadzie nie umiałam pływać kraulem a
dziś zrobiłam (kolejną) piramidę i jestem z siebie ogromnie dumna! Łapy bolą,
wszystko boli ale czuję, że zrobiłam dobry trening a to daje uśmiech. Co dla
mnie najważniejsze polubiłam pływanie! Coś co było koszmarem stało się
radością! Tak, tak ja się cieszę, że mogę pływać! Owszem czasem śni mi się
basen z wodą brudną jak jeziorze, który ma ponad 2K a ja mam zadane osiem
powtórzeń, ale nawet w śnie jakoś to przepływam….
Szczegóły, które cieszą - kolor klucza dobrany do owijek felg w rowerze...fot. D.Szymborska |
Drugi klucz to ten rowerowy. Nie żebym stała się majsterkowiczem, ale
staram się zrozumieć swój rower. Tutaj przyjaźń była prostsza niż z wodą. Moją
„szosę” uwielbiam od pierwszej jazdy. To co najbardziej podoba mi się w moim
rowerze, to, to, że on jest przełożeniem pracy moich mięśni. Czuję, że im
więcej trenuję, staram się tym bardziej moc roweru jest wykorzystana! Śmigam bo
rower mnie nie spowalnia, on motywuje bo tak wstyd przed samą sobą jeździć
wolno…. Bo narzekać na taki sprzęt to nie wolno!
Biżuteria....zawsze cieszy fot. D.Szymborska |
Trzeci klucz, a nawet trzy klucze to moje po maratońskie pamiątki.
Każdy ma inną historię. Z jednego odpadła emalia – wyniki prawie codziennego
chlorowania…. Z moimi kluczykami biegowymi to jest tak, że jeżeli biegnę
odpowiednio szybko to one się obijają i hałasują. Mam słyszeć ten hałas! Mam
biegać szybko. To uwielbiam! Każdy z trzech maratonów ma swoją historię –
pierwszy cudowny debiut w Berlnie, drugi romantyczny Orlen, trzeci nieudany
(ale ukończony) Berlin. Widomo, prędzej czy później będą kolejne maratony, choć
najbardziej to marzę o tym maratonie, który przebiegnę po pływaniu i rowerze.
Do tego długa droga….
Każdy klucz otwiera jakiś sukces. Wiadomo chcę już, od razu
wszystkiego, ale z kluczami bywa tak, że się zacinają….to co ważne moje się nie
gubią!
Cudownie mieć taki pęk różnych kluczy, zarówno tym materialnych – bo
jakbym otworzyła szafkę, albo dokręciła pedały, jak i tych w głowie – kluczy do
motywacji, trenowania i tych, które czasem się zacinają – kluczy do
cierpliwości. Oj ten to jakiś taki dziwny, nie chce otworzyć miejsca w głowie,
które pozwoli spokojnie czekać aż kontuzja minie….
Tak to bywa z tymi kluczami, różnymi tymi do sukcesu też…..
Komentarze
Prześlij komentarz