TRYB JASNY/CIEMNY

Susz Triathlon – przygotowania jak do porodu

Czy mam wszystko? fot. D.Szymborska


- A torbę masz spakowaną? (Tak pytają się dziewczyny, które mają zbliżający się „termin”)

-Mam.

-Pamiętasz, żeby biżuterię zostawić w domu?

-Zdjęłam, schowałam do specjalnego woreczka.

-A kiedy rodzisz?

- Nie rodzę, triathlon robię!




Przygotowania do startu. Od razu skacze tętno (nie mierzę ale czuję, bo znam swój organizm). Jak zawsze (bo to już trzeci start) wszystko układam na ręczniku. Co chwilę coś donoszę. Przybywa dziwnych rzeczy – a to okulary korekcyjne (tak na wszelki wypadek jakbym miała problemy z soczewkami) i taśma klejąca (bo jakoś trzeba je przyczepić), dziurkacz (w Olsztynie numery nie miały dziurek i musieliśmy wydłubywać otworki by doczepić do pasku, klucz do odkręcenia pedałów. Tym razem debiutuję (w końcu) w butach rowerowych z SPD, ale na wszelki wypadek biorę zwykłe pedały (chyba dla lepszego samopoczucia). Są też gumki do włosów, olejek z filtrem, w Brodnicy mi spiekło barki i buzię teraz wolę się nasmarować. Mam też specjalny pasek na chip. Na wszelki wypadek jakbym dostała taki, który robi wrażenie, że może się zgubić to ja sobie przepinam do mojego i się nie denerwuję. Biorę też czepki, bo wciąż mimo lata marznę w głowę i wolę mieć dwa czepki.

I znów to uczucie, nie mogę się doczekać a się boję. Myślę, że tak mogą się czuć matki, które już dużo dzieci urodziły. Wiedzą, że będzie ciężko, będzie bolało, ale radość będzie większa. A organizm wyprze te złe rzeczy i zostanie tylko to co dobre, i one będą chciały zajść w kolejną ciążę a ja zapiszę się na kolejny triathlon….



Komentarze

Prześlij komentarz

Wybrane dla Ciebie

Copyright © On Egin Eta Topa