Zaszpanuj swoim czepkiem czyli pływanie w wodach otwartych
Salutuje łabędziom, pływam, roweruję i rybkę pochłaniam i czepkami się chwalę! fot. D.Szymborska |
Spontan. Rano ładna pogoda. Zdzwniamy się i jedziemy. Zegrze. Powtórka.
Tym razem na spokojnie, na dłużej.
Nieporęt – wyznaczone kąpielisko, są nawet ratownicy, którzy właśnie
rozkładali swój namiot gdy o dziesiątej parkowałam przed plażą. Patrzę a wokół
bojek kursuje ktoś w piance. Ha! Nie tylko ja szaleję na punkcie wód otwartych,
czyli po ludzku jeziora.
Jestem ciekawa ile ma jedna „długość”. Płynę z zegarkiem, trochę
narzeka że słaby sygnał GPS, nic na to nie poradzę, mam zegarek na ręku a płynę
kraulem. Timex Runtrainer 2.0 daje radę. Dla pewności mierzę w drugą stronę –
60m.
Triathlonista z Ełku zbiera się do wyjścia. Pyta się czy „długość” to
100 czy więcej, mówię, że 60… A ja w czepku z Brodnicy…..tak sobie szpanujemy.
No bo czym tu szpanować jak, pokazać, że już się nie jest żółtodziobem,
że nie jest się prawdziwym triathlonistą? Ubiera się taki średnio wygodny,
niskogatunkowy czepek, co to się go dostało na zawodach i się szpanuje. Każdy
zerka kątem oka, skąd, a jak jest IM to już w ogóle szacun.
Ja mogę wybierać wśród dwóch czepków – z Olsztyna i Brodnicy. Ani jeden
z nich nie jest z tych twarzowych, ale co szpan to szpan.
Zegrze zimne, wietrzna pogoda,
dopiero po jakiejś godzinie wychodzi słońce. Jakby pływania było mało to
jeszcze idziemy wypożyczyć rower wodny. Ergonomia pedałowania pozostawia wiele
do życzenia, ale pływamy sobie, jest miło, leniwie, wakacyjnie.
Głodnieję. Ja zawsze głodnieję po pływaniu. Woda wyciąga – głosi
przysłowie. U mnie nie wiem co wyciąga ale z pewnością powoduje głód. No to
rybka na barce. Prawie jak nad morzem. Jest sandacz, są frytki i zestaw
surówek. Brakuje zimnego pifka ale jakoś trzeba do Wawy dojechać.
To było bardzo udane pół dnia, nie żebym kombinowała jak to jutro
powtórzyć…..ale prognozy pogody są dobre….
Komentarze
Prześlij komentarz