TRYB JASNY/CIEMNY

Wiązowna – 5K - relacja

9 wśród kobiet na 5K

Dziś truchtałam w Wiązownej. Właśnie dlatego, że truchtałam a nie biegłam to nie skaczę do góry z radości. Oczywiście mogłabym się usprawiedliwiać, że wiało, że mogłam się bardziej wyspać itd. Tylko po co? To nic nie zmieni. Było minęło. Teraz tylko chodzi o to by wyciągnąć wnioski, bo inaczej to stracone nie tylko pieniądze (wpisowe drogie) ale również czas na treningi i dzisiejszy wyjazd.  Nawet czekolady nie dostałam bo  w tym roku nie było jej w pakiecie startowym.  Nic na osłodę, tylko zimna woda na mecie, po której strasznie kaszlę.  

To jeszcze trochę o samych  zawodach, wszyscy wiedzą, że będzie brzydka pogoda, możliwe, że będzie padło, wpisowe oznacza kolejną bawełnianą podkoszulkę i darmowy kalendarz z biegami. I co? Najlepsi przyjeżdżają jak co roku. 

To więcej niż otwarcie sezonu, bo warunki są zimowe, to prawdziwe wyścigi. Bez dopingującej publiczności, bez atmosfery święta biegowego. Jednak w tych zawodach jest to „coś”, tutaj przyjeżdża się ścigać. Organizacja bardzo sprawna, dużo wolontariuszy, i co bardzo rzadkie na imprezach biegowych kolejka do babskiej toalety dużo krótsza niż do męskiej. Bardzo mało dziewczyn przyjeżdża do podwarszawskiej wsi by biegać. Dużo natomiast dzielnie kibicuje swoim biegaczom. Co biorąc pod uwagę pogodę, zimno i wiatr (reklamy elektrowni wiatrowych są jak najbardziej na miejscu) oznacza dużą miłość do biegaczy.

  • Finish fot. T.

Komentarze

  1. sen sen i jeszcze raz sen a wynik sam przyjdzie :) 2 tygodnie ferii mi to pokazaly

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Wybrane dla Ciebie

Copyright © On Egin Eta Topa