71 Tour de Pologne – etap II Toruń – Warszawa - relacja
Trzeba przyjść co najmniej godzinę wcześniej żeby sobie dobre miejsce
zająć. Czekanie umilają skaczące cyferki (Lotto), byczki (Tauron) i puszki
(Scandia). Obok mnie chłopak z Radomia. Zaczynamy rozmawiać…o kolarstwie.
Pokazuje ogolone nogi, ja swoje też – trochę się peszy ale dalej rozmawiamy. Ma
trzy rowery w domu, przez 12 godzin w tygodniu jeździ. Dostajemy kapelusze –
różowy i zielony, trąbkę która nie działa. Czekamy. Mamy super miejscówkę –
obok kamery skierowanej na metę. To przed nami będą przejeżdżać robiąc ostatnie
pętelki tego etapu. Za nami telebim na którym oglądamy wyścig. Ale emocje!
Kibiców przybywa, chłopaki się pchają bliżej barierek –
podobno/może/ktoś powiedział, że kolarze będą rzucać bidony.
Maskotki skaczą dalej, nie dostajemy parasolek bo dzięki stanowisku
telewizyjnemu stoimy w cieniu. Kolarz z Radomia wcina lasagne z opakowania po
lodach. Gorąco. Konferansjer oznajmia, że Olbrychyski przejechał cały etap
(autem wraz z organizatorami) publiczność wita aktora gorąco. Jest coraz
cieplej.
Samotny Czech śmiga przed nami. Potem długo, długo nic i peleton.
Sytuacja się powtarza. Słyszymy, że Czech ma 96% na wygranie – ciekawa jestem
skąd te wyliczenia. Brakuje tych 4% a w sporcie może zdarzyć się wszystko. Już
wiadomo, kto wygrał teraz walka wewnątrz peletonu. Tak naprawdę to gdyby drugi
kolarz nie podniósł rąk do góry to nie wiedziałabym kto stanie na pudle. To
dzieje się tak szybko. Oni tak śmigają.
Nie mogłam się napatrzeć, że w takim upale, po tylu kilometrach ich
kadencja jest tak wysoka! Szacun, jeszcze raz szacun. Warto było postać trochę
by zobaczyć takich zawodowców, dodatkowo miło sobie porozmawiałam z kolarzem, a
rad rowerowych nigdy za dużo.
Kibiców było na mecie naprawdę sporo. Część z tych co przychodzą po
wziątki – zawsze tacy są na każdych zawodach, ale z drugiej strony robią tłum
więc doping jest. większość przyjechała rowerami, z wypiekami z gorąca i emocji
przyglądali się zawodowcom. A w prasie – cóż w większości gazet czytałam o
utrudnieniach w ruchu, o korkach i zamkniętych ulicach. Dziennikarze nie
wspominali o cudownym sportowym wydarzeniu tylko o tym jakie będą objazdy.
Na metę dojechałam metrem, pokibicowałam i wróciłam do domu z mocnym
postanowieniem, że będę jeszcze więcej pracować nad kadencją!
Hej, my też tam byliśmy i to całą rodziną. Super impreza, jedna miałem takie przemyślenia, że lepiej być może było gdyby koniec etapu był około 19, a nie 16. Jeszcze wiecej ludzi pewnie by przyszło kibicować. A co do rozdawania bidonów to prawda, miałem z córką taką miejscówkę, że zaraz po zakończeniu etapu weszliśmy miedzy kolarzy i ich ekipy i jeden z nich wyjął bidon i nam dał, zaskoczeni podziekowaliśmy. Jak sie pózniej przyjżałem to inni też rozdawali bidony.
OdpowiedzUsuń